Ireneusz C. Kamiński¨

 

"Sprawy kurdyjskie" przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu

 

Turcja należy do najstarszych członków Rady Europy i już w 1954 r. ratyfikowała najważniejszy akt prawny tej organizacji – Europejską Konwencję o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (zwany dalej Konwencją).[1] Twórcy Konwencji, mając przed oczyma okropności dopiero co zakończonej II wojny światowej, od samego zarania zmierzali ku temu, by nowy akt nie okazał się kolejną, pozbawioną praktycznych następstw deklaracją wzniosłych intencji państw. Kraje członkowskie zostały zobowiązane do zagwarantowania, że ich sądy oraz inne instytucje będą wcielały postanowienia Konwencji w życie. Aby zapewnić, że tak rzeczywiście się stanie, Konwencja stworzyła możliwość wniesienia dwóch rodzajów skarg: międzypaństwowej oraz indywidualnej.

Decydując się ratyfikację Konwencji każde państwo akceptowało, że inny kraj lub kraje będą uprawnione wnieść przeciwko niemu skargę do Europejskiej Komisji Praw Człowieka (zwana dalej Komisją). Takich spraw było niewiele. [2] Ważniejsza dla stworzenia sprawnego systemu ochrony jest więc skarga indywidualna, pochodząca od osoby, grupy ludzi lub organizacji, które uważają, iż stały się ofiarą naruszenia prawa zagwarantowanego przez Konwencję. Dopuszczalność takiego pozwania nie była jednak automatyczna. Uzależniono ją od uznania przez państwo prawa do występowania przeciwko niemu ze skargą indywidualną. Wówczas sprawę rozpoznawała Komisja, chyba że państwo, składając dodatkowo specjalną deklarację, poddało się jurysdykcji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. W tym drugim przypadku procedura była dwuinstancyjna – składała się z postępowania przed Komisją i obradującym na sesjach Trybunałem. Począwszy od wejścia w życie w dniu 1 listopada 1998 r. Protokołu nr 11, który zreformował system kontroli przestrzegania Konwencji, organem rozpatrującym skargi jest stały Europejski Trybunał Praw Człowieka (zwany dalej Trybunałem). Obecnie poddanie się pełnej jurysdykcji Trybunału nie jest już uzależnione od decyzji państwa członkowskiego Konwencji. Trybunał wyrokuje zasadniczo w składzie izby (7 sędziów), chyba że sprawę przekazano ze względu na rangę Wielkiej Izbie (17 sędziów). [3]

Dopiero 28 stycznia 1987 r. Turcja zgodziła się na wnoszenie przeciwko niej indywidualnych skarg, a trzy lata później, 22 stycznia 1990 r., uznała jurysdykcję Trybunału. Stało się to w następstwie skarg skierowanych przeciwko Turcji przez rządy Francji, Norwegii, Danii, Szwecji i Holandii[4] w związku z licznymi naruszeniami praw ludzkich, które towarzyszyły tureckim rządom wojskowym. Skarżące kraje zgodziły się w 1985 r. na polubowne zakończenie tej sprawy pod warunkiem, że Turcja uzna prawo do indywidualnej skargi oraz jurysdykcję Trybunału.

Bardzo szybko obywatele Turcji znaleźli się w czołówce skarżących (obecnie na piątym miejscu gdy chodzi o tzw. skargi zarejestrowane). Większość wniosków kierowanych do Strasburga zarzuca władzom kraju naruszenie praw ludzkich w związku z konfliktem kurdyjskim. Począwszy od 1985 r. w południowo-wschodniej Turcji doszło bowiem do poważnych walk między siłami bezpieczeństwa i członkami Partii Pracujących Kurdystanu (PKK). Dwa lata później w 10 prowincjach wprowadzono stan wyjątkowy. Kulminacja walk nastąpiła w 1993-1994 r., a najbardziej gwałtowne starcia miały miejsce w rejonie Diyarbakir. Według danych przedstawionych przez władze tureckie do 1995 r. konflikt pochłonął prawie 8 tysięcy ofiar, niemal po połowie spośród ludności cywilnej i sił bezpieczeństwa. Inne źródła szacują, że zginęło aż 30 tysięcy ludzi. Zniszczeniu lub "przymusowej ewakuacji" uległo też około tysiąca wsi (według innych danych – ponad 3 tysiące).

Proklamowanie stanu wyjątkowego łączyło się z przeniesieniem szeregu uprawnień na gubernatora prowincji, który mógł wprowadzić liczne ograniczenia swobód ludzkich. Najpoważniejsze polegały na zarządzeniu ze względów bezpieczeństwa czasowej a nawet stałej "ewakuacji", zmiany miejsca albo "przegrupowania" wiosek, pastwisk oraz obszarów zamieszkania. Osobom, które stale naruszały porządek publiczny, można było nakazać osiedlenie się w miejscu znajdującym się poza obszarem stanu wyjątkowego. Gubernator został uprawniony do zawieszenia prawa do strajku oraz podjęcia środków zapobiegających niszczeniu, kradzieżom oraz "bojkotowaniu i spowalnianiu pracy". Mógł też nakazać instytucjom publicznym, aby przeniosły na inne stanowiska tych swoich pracowników, którzy "stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego". Na wniosek gubernatora minister spraw wewnętrznych zawieszał czasowo lub na stałe publikacje, które mogły na obszarze stanu wyjątkowego spowodować naruszenie ładu, "podniecenie" lokalnej ludności, utrudnić siłom bezpieczeństwa wykonywanie zadań lub "mylnie tłumaczyć" działania lokalnych władz. Podmiotom dotkniętym restrykcjami nie przysługiwał żaden środek odwoławczy.

W nocie z 6 sierpnia 1990 r. przekazanej Sekretarzowi Generalnemu Rady Europy przez Stałego Przedstawiciela Turcji przy Radzie Europy oznajmiano, że uchwalone 10 maja 1990 r. dekrety o stanie wyjątkowym spowodują częściowe uchylenie przez Turcję gwarancji dotyczących prawa do wolności i bezpieczeństwa osobistego, do rzetelnego procesu sądowego, swobody wypowiedzi oraz zgromadzeń i stowarzyszania się oraz prawa do skutecznego środka odwoławczego (odpowiednio art. 5, 6, 8, 10 i 13 Konwencji). [5] Na początku stycznia 1991 r. Stały Przedstawiciel powiadomił, że 16 grudnia 1990 r. spod rygoru dekretów zostały wyłączone prowincje sąsiadujące z objętymi stanem wyjątkowym. W dniu 12 maja 1992 r. przesłał zaś informację, iż uchylenie określone w nocie z 6 sierpnia 1990 r. zostało ograniczone tylko do gwarancji bezpieczeństwa i wolności osobistej (art. 5 Konwencji). W pozostałym zakresie Konwencja zaczęła ponownie w pełni wiązać Turcję.

Już pierwsza lektura skarg i wyroków[6] ukazuje, że dotyczą one wydarzeń, które różnią się – tak co do "natury" jak i skali – od "zwykłych" zarzutów oraz orzeczeń wiążących się ze zdarzeniami mającymi miejsce w "spokojnych" i stabilnych demokracjach. Potwierdza to treść raportów przygotowanych zarówno przez organizacje międzyrządowe, jak i pozarządowe. Przykładowo, dokumenty Europejskiego Komitetu ds. Przeciwdziałania Torturom mówią o "powszechnej praktyce stosowania tortur oraz innych poważnych metod złego traktowania osób zatrzymanych przez policję. (...) Próba scharakteryzowania tego problemu jako odizolowanych aktów, które mogą się zdarzyć w każdym kraju, oznaczałaby zaprzeczanie faktom". Misje badawcze Komitetu potwierdziły szerokie posługiwanie się przez policję i siły bezpieczeństwa takimi sposobami zadawania cierpień, jak długotrwałe wieszanie zatrzymanych za związane z tyłu nadgarstki (zwane "palestyńskim powieszeniem"), rażenie prądem elektrycznym, bicie w stopy (tzw. falaka), polewanie lodowatą wodą pod ciśnieniem, "penetracja naturalnych otworów ciała przy użyciu pałek lub innych podobnych narzędzi", czy też umieszczanie w małych, ciemnych i niewentylowanych celach. [7] Jeszcze bardziej dramatyczny obraz wyłania się z materiałów Amnesty International. [8] Wymieniają one wiele zabójstw, zaginięć oraz uprowadzeń osób uważanych za wspierające, a nawet jedynie sympatyzujące z narodowym ruchem kurdyjskim. Sprawcy tych aktów zwykle pozostawali nieznani, a władze bierne.

W tekście zamierzam przedstawić, jakie zagadnienia i problemy proceduralne łączyły się z "kurdyjskimi sprawami" w Strasburgu, zaprezentować kilka orzeczeń stanowiących ilustrację niestety typowych, poważnych naruszeń praw człowieka i trudności w ściganiu ich sprawców, a także zastanowić się nad możliwym wpływem wyroków oraz skarg przeciwko Turcji na sytuację w tym kraju, przede wszystkim na przestrzeganie praw ludzkich. Chociaż spraw przeciwko Turcji jest w Strasburgu wiele, ich omówienia pojawiają się tylko sporadycznie i marginalnie w "zwykłych" opracowaniach dotyczących europejskiego standardu praw człowieka. Przyczyna tego jest prosta. Na tle "subtelnych" naruszeń, którymi zajmuje się zazwyczaj Trybunał rozpatrując skargi zarówno pochodzące z dojrzałych demokracji zachodnich, jak i młodych demokracji Europy Środkowo-Wschodniej, sprawy z Turcji muszą szokować, gdyż wykraczają poza pewien "oczywisty" dla wszystkich na naszym kontynencie standard. Autor opracowania na temat współczesnego standardu praw człowieka, unikający przedstawiania spraw przeciwko Turcji, nie postępuje inaczej niż na przykład autor książki o zasadach kulturalnego zachowania się przy stole, który nie pisze, że nie powinno się kłaść nóg na stole ani dłubać w nosie.

 

  1. Zagadnienia i trudności związane z rozpoznaniem spraw
  2. Osoba, która wnosi skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, twierdząc, że jej prawa zagwarantowane w Konwencji zostały naruszone, musi najpierw zwrócić się po pomoc do sądów lub organów administracyjnych własnego państwa. Więcej, zobowiązana jest wykorzystać wszystkie istniejące w kraju prawne możliwości obrony swojego prawa (nazywa się to wymogiem wyczerpania drogi krajowej), co nierzadko trwa kilka lat. W przypadku Turcji skarżący nie robili tego uważając, że inicjowanie postępowania w kraju było – ze względu na nastawienie tamtejszych władz – z góry skazane na porażkę. Gdy przedstawiciele Turcji stawiali w czasie postępowań w Strasburgu zarzut przedwczesnego wniesienia skargi, był on jednak odrzucany przez sędziów. Swą decyzję Trybunał uzasadniał nieprzedstawieniem mu jakichkolwiek przypadków podobnych do opisywanych w skargach, w których poszkodowani otrzymali kiedykolwiek satysfakcję lub rekompensatę. Procedury istniejące w Turcji uznawano za nieskuteczne bądź iluzoryczne.

    Zarzut "niewyczerpania drogi krajowej" reprezentanci Turcji łączyli z jeszcze jednym "zastrzeżeniem wstępnym". Wskazywali, że wniesienie skargi jest "nadużyciem prawa", stanowi element propagandowej polityki PKK, polegającej na szkalowaniu kraju i jego instytucji oraz usprawiedliwianiu działań terrorystycznych. Takie twierdzenie starano się poprzeć poprzez zwrócenie uwagi na sposób, w jaki skargi trafiały do Strasburga. Zebraniem informacji i początkowym opracowaniem materiału zajmowali się w Turcji członkowie Stowarzyszenia Praw Człowieka, organizacji, która starała się rejestrować przypadki naruszeń dokonywanych przez siły bezpieczeństwa lub "nieznanych sprawców". Władze tureckie traktowały tę inicjatywę jako prokurdyjską i wrogą państwu. Stowarzyszenie przesyłało następnie materiał do Kurdyjskiej Inicjatywy na Rzecz Praw Człowieka w Londynie (Kurdish Human Rights Project), która do reprezentowania skarżących w Strasburgu wynajmowała angielskich prawników. Trybunał uznawał jednak konsekwentnie, że nie doszło do "nadużycia prawa".

    Po rozstrzygnięciu wstępnych zastrzeżeń Trybunał przystępuje do ustalenia faktów. Zazwyczaj dokonuje się to na podstawie materiałów sprawy, która bywa przedmiotem czasami bardzo drobiazgowej analizy w postępowaniu przed krajowymi instytucjami. W przypadku Turcji do takich postępowań jednak nie doszło. Organa strasburskie musiały więc odwołać się do materiałów przedstawionych przez strony.

    Każda właściwie sprawa kurdyjska zawiera formułę: "strony odmiennie przedstawiają fakty". Przyjrzyjmy się wersjom wydarzeń zaprezentowanym w trzech z nich.

    Sprawa Kaya przeciwko Turcji[8]

    Wersja skarżącego:

    25 marca 1993 r. jego brat Abdülmenaf, zamieszkały we wsi Dulanay, szedł na swe pole położone ok. 300-400 metrów od wioski Çiftlibahçe. Towarzyszył mu Hikmet Aksoy, również mieszkaniec Dulanay. W tym czasie wojsko przeprowadzało w okolicy operację zbrojną. Aksoy skręcił z głównej drogi, udając się do swych uli i został zatrzymany przez żołnierzy. Widząc to, Abdülmenaf Kaya zaczął uciekać, gdyż bał się aresztowania. Żołnierze dostrzegli go i zaczęli strzelać. Kaya wbiegł do wsi Çiftlibahçe i ukrył w krzakach. Ścigający żołnierze znaleźli uciekiniera i – według opowieści mieszkańców – oddali do bezbronnego człowieka kilka serii strzałów. Następnie położyli obok ciała karabin i zrobili zdjęcia. Mieszkańcy wsi poprosili o wydanie ciała. Dowódca początkowo odmówił, jednak po oświadczeniach mieszkańców, iż zabity nie jest terrorystą, lecz mieszka w sąsiedniej wsi, uległ ich prośbie. Żołnierze obrażali przy tym wieśniaków i straszyli, że zniszczą ich domy.

     

    Wersja władz:

    25 marca 1993 r. siły bezpieczeństwa otrzymały wiadomość o obecności grupy terrorystów w pobliżu wsi Dulanay. W czasie sprawdzania terenu żołnierze dostali się pod ogień pochodzący z pobliskich wzgórz. Odpowiedzieli na atak strzałami. Strzelających dzieliła odległość 300-500 m. Po ok. półgodzinnej potyczce terroryści uciekli. Na miejscu walki żołnierze znaleźli ciało mężczyzny bez dokumentów, przy którym leżał pistolet maszynowy chińskiej produkcji z trzema pustymi i trzema pełnymi magazynkami. Inne ślady krwi znajdowały się na trasie ucieczki terrorystów. Dowódca kazał zabezpieczyć miejsce zdarzenia oraz skontaktował się z prokuratorem. Po ok. 2,5 godzinie przyleciał helikopter z prokuratorem i lekarzem. Lekarz przeprowadził zewnętrzną autopsję zwłok, które leżały w krzakach nad brzegiem potoku. Zmarły miał ok. 35-40 lat, ubrany był w niebiesko-szare spodnie, zimową koszulę, bezrękawnik i gumowce. Nie miał skarpet. Ciało nosiło liczne ślady kul. Obok leżał karabin kałasznikow oraz amunicja. Ponieważ przyczyny śmierci były oczywiste, nie zachodziła potrzeba przeprowadzenia sekcji. Zabitemu zrobiono szereg zdjęć, gdyż jego tożsamość nie była znana. We wsi Çiftlibahçe ciało przekazano wójtowi w celu pogrzebania. Dopiero na początku maja odkryto, kim był zabity.

     

    Z postępowania wszczętego przez władze tureckie wynikało, że Kaya "wspólnie z innymi terrorystami z PKK" zaatakował oddział wojska i zginął w walce. Odmienną wersję wydarzeń, pokrywającą się z przedstawioną przez brata zabitego, potwierdził przed prokuratorem zatrzymany przez żołnierzy Hikmet Aksoy. Rok później oświadczył jednak zeznając przed dwoma oficerami jednostki antyterrorystycznej, że Abdülmenaf Kaya miał liczne kontakty z PKK i zginął w potyczce z wojskiem. Następnego dnia w rozmowie z prokuratorem wycofał się z tego twierdzenia, oznajmiając, że sporządzili je przesłuchujący oficerowie, którzy następnie zmusili go do podpisania dokumentu. Aksoy znalazł się później w więzieniu, lecz nie w związku z udziałem w działalności PKK lub jej wspieraniem, ale za posiadanie haszyszu. Władze przeprowadziły również testy balistyczne broni leżącej przy zabitym. Wynikało z nich, że z trzy wystrzelone pociski pochodziły z pistoletu maszynowego "znalezionego przy zabitym terroryście". Uwagi prowadzących postępowanie nie zwrócił jednak fakt, że Abdülmenaf Kaya ubrany był jak zwykły rolnik, a nie bojownik PKK.

     

    Sprawa Aydin przeciwko Turcji[9]

    Wersja skarżącej:

    29 czerwca 1993 r. we wsi Tasit pojawiła się grupa strażników wiejskich oraz żandarmów. Weszli do domu rodziny Aydin i zaczęli wypytywać o wizyty członków PKK. Domowników obrażano i grożono im. Następnie zaprowadzono ich na rynek, gdzie pojawili się także inni mieszkańcy wsi, zmuszeni do opuszczenia swoich domów. Po pewnym czasie od reszty ludzi odseparowano 17 letnią skarżącą, jej ojca i bratową. Z zawiązanymi opaskami oczyma całą trójkę przewieziono do siedziby żandarmerii w Derik. Tam Sükran Aydin została odłączona od ojca i bratowej. Zaprowadzono ją do pomieszczenia, które później określiła jako "pokój tortur". Rozebrano do naga, bito, polewano lodowatą, znajdującą się pod ciśnieniem wodą oraz kazano się ułożyć wewnątrz dużej opony samochodowej, którą dla zabawy zaczęto potem obracać. Następnie zatrzymanej pozwolono się ubrać i zabrano na przesłuchanie. W pokoju przesłuchań dziewczyna została zgwałcona przez mężczyznę w wojskowym uniformie. Zakrwawioną i obolałą przeniesiono do innego pomieszczenia, gdzie bito ją przez godzinę, ostrzegając, by nikomu nie powiedziała, co się stało. 2 lipca całą trójkę wywieziono w góry, żądając zlokalizowania kryjówek PKK. Zatrzymanych wypuszczano później pojedynczo. Sami musieli wrócić do miejsca zamieszkania.

     

    Wersja władz:

    We wsi Tasit lub jej okolicach władze nie przeprowadzały żadnej operacji w dniu 29 czerwca 1993 r. Także w rejestrach zatrzymanych w siedzibie żandarmerii w Derik nie ma wzmianki, by ktokolwiek został tam osadzony.

     

    8 lipca Sükran Aydin, jej ojciec i bratowa udali się do prokuratora ze skargą mówiącą o gwałcie i poddaniu torturom w czasie zatrzymania przez żandarmów. Całą trójkę prokurator skierował do szpitala. Lekarze mieli zbadać, czy na ciele ojca i bratowej znajdują się ślady złego traktowania. Co do dziewczyny mieli ustalić, czy jest dziewicą. W raporcie lekarz określił, że błona dziewicza uległa rozerwaniu, ale nie będąc ginekologiem nie mógł podać daty, kiedy się to stało. Badający znalazł również rozległe zasinienia na wewnętrznej stronie ud. Liczne obrażenia odkryto także na ciele ojca i bratowej.

    Następnego dnia prokurator skierował dziewczynę już do ginekologa, który stwierdził, że od rozerwania błony dziewiczej upłynęło więcej niż tydzień. W takim przypadku nie można podać precyzyjnej daty zdarzenia. Prokurator zwrócił się również do żandarmerii w Derik z pytaniem, czy i kiedy doszło do zatrzymania trójki osób. W odpowiedzi napisano, że nikt nie był tam przetrzymywany. Rok później prokurator miał otrzymać oświadczenie byłego członka PKK twierdzącego, że dom Aydinów był kryjówką terrorystów, a dziewczyna współżyła z dwójką ukrywających się w nim osób. Doszło też do przesłuchania dowódcy posterunku żandarmerii, który zasłonił się jednak utratą pamięci, mającą stanowić następstwo wypadku samochodowego. Zdaniem władz zasinienia odkryte na udach dziewczyny można tłumaczyć innymi okolicznościami niż rzekomym gwałtem, np. faktem, iż... jeździła na ośle. Wiarygodność jej zeznań miało podważyć również to, że wkrótce po sugerowanym gwałcie wyszła za mąż. Zdolność do podjęcia współżycia seksualnego w krótkim czasie po dramatycznych przeżyciach nie jest spójna z reakcjami ofiar zgwałceń.

     

    Sprawa Bilgin przeciwko Turcji[10]

    Wersja skarżącego:

    28 września 1993 r. do osady Yakarigören weszła duża grupa żandarmów, którzy najprawdopodobniej poszukiwali jednego z mieszkańców podejrzewanego o działalność w PKK. Rozkazali wieśniakom ułożenie przed każdym z domów liści tytoniu pochodzących z dopiero co zakończonych zbiorów. Następnie liście te podpalili. Aresztowali też kilka osób. Po ok. tygodniu żandarmi wrócili, dalej niszcząc meble, sprzęty domowe oraz okna. Ihsan Bilgin zrobił zdjęcia zniszczeń oraz spalonych liści tytoniu. Późnym latem 1994 r. żandarmi znowu przyjechali do osady, którą wówczas zamieszkiwała tylko rodzina skarżącego; inni mieszkańcy wcześniej się wyprowadzili. Żandarmi nakazali opuszczenie domu, który potem podpalili. W następstwie zniszczeń rodzina opuściła osadę. Niszczenie domów oraz zbiorów miało zostać nakazane przez lokalnych dowódców, aby w ten sposób zmusić mieszkańców do wyjazdu.

    Wersja władz:

    W 1993-94 r. rejon obejmujący osadę był miejscem wielu działań PKK i podlegał stałemu patrolowaniu przez żandarmerię. Nie przeprowadzono jednak żadnej operacji w samej osadzie.

     

    Po zakomunikowaniu władzom tureckim treści skargi wniesionej do Strasburga prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie zdarzeń w osadzie. Żandarmeria zaprzeczyła, aby dokonała tam jakiejkolwiek operacji. Później potwierdziła, choć bez podawania konkretnych dat, fakt zatrzymań. Nie niszczono jednak dobytku mieszkańców. Jeśli doszło do podpaleń, musieli to zrobić członkowie PKK. Zeznania dowódców żandarmerii koncentrowały się przede wszystkim na podkreślaniu, że mieszkańcy popierali PKK. Skarga zaś – ich zdaniem – powstała w inspiracji terrorystów, aby rzucić oszczerstwa na żandarmerię. Na podstawie zebranego materiału prokurator uznał, iż zarzuty mieszkańców nie mają uzasadnienia.

    Do instytucji strasburskich docierają więc rozbieżne wersje wydarzeń i nierzadko władze tureckie twierdzą, że opisane w skargach fakty wcale nie miały miejsca. W takiej sytuacji należy z własnej inicjatywy zebrać potrzebny materiał dowodowy. Zadanie to należało do niedawna do Komisji.[11] Mogła ona podejmować dochodzenia, a zainteresowane państwa, przede wszystkim to, przeciwko któremu skarga została wniesiona, zobowiązane były do zapewnienia wszelkich niezbędnych ułatwień. Komisja wysyłała swych delegatów do Turcji na 1-5 dni (rzadziej świadków wzywano do Strasburga); władze państwowe były odpowiednio wcześniej informowane, kogo i w jakim terminie chce się przesłuchać. Przedstawiciele Turcji oraz skarżących mogli uczestniczyć w dochodzeniu i zadawać świadkom pytania.

    Ze sprawnym przeprowadzeniem dochodzenia były problemy. Czasami nie pojawiali się świadkowie wskazywani przez skarżących. Władze tureckie twierdziły, że nie mogły ustalić miejsca pobytu tych osób. Wielokrotnie skarżący oznajmiali, że władzom nie zależało na znalezieniu wzywanych świadkowie lub byli oni zastraszani. Trudności tego rodzaju nie powinny jednak wystąpić w przypadku urzędników państwowych lub wojskowych. Ale i tu władzom nie "udawało się" znaleźć świadków, by wręczyć im wezwanie. Dochodziło też do jeszcze dziwniejszych sytuacji. Okazywało się, że prokuratorzy mieli nagle w dniu przesłuchania pilne zadania do wykonania, bądź uznawali, iż nie są przygotowani do zeznawania (!) lub niczego nowego nie mogą wnieść do sprawy, więc nie ma potrzeby, aby stawiali się przez delegatami Komisji. Wojskowi musieli natomiast wziąć udział w manewrach. Kiedy indziej władze oznajmiały, że nie mają uprawnień, by wezwać wysokiego rangą wojskowego lub gubernatora. Zdarzyło się też, że gubernator nie pojawił się, ponieważ znajdował się na swym "tradycyjnym corocznym urlopie" lub osoba wezwana co prawda wsiadła do autobusu, ale nie dojechała na miejsce przesłuchania i nie wiadomo, co się z nią stało. Tak się przy tym dziwnie składało, że "brakujący świadkowie" mieli kluczowe znaczenie dla sprawy – byli to np. ludzie zatrzymani lub przetrzymywani razem z osobą, która później zaginęła. W kilku sprawach nie stawili się wojskowi, żandarmi lub strażnicy wiejscy oskarżani o "nieewidencjonowane aresztowanie", po którym nikt już więcej nie widział zatrzymanego, o uprowadzenia i zabójstwa kurdyjskich aktywistów lub sympatyków bądź o torturowanie aresztowanych. Czasami to sami skarżący pomagali władzom odnaleźć poszukiwanego przez nie bezowocnie świadka. W sprawie Çakici przeciwko Turcji[12] niezwykle istotne było zeznanie Hikmeta Aksoya (jest to ta sama osoba, która pojawiła się we wspomnianej wcześniej sprawie Kaya przeciwko Turcji). Latem 1994 r. miał on widzieć w więzieniu Ahmeta Çakici, zatrzymanego kilka miesięcy wcześniej przez siły bezpieczeństwa. [13] Choć skarżący dostarczyli władzom informację, że świadek znajduje się w więzieniu w Konyi, te nie mogły go na czas odnaleźć i sprowadzić na przesłuchanie przed Komisją. Gdy przedstawiciele Komisji ponownie przybyli do Turcji, okazało się, że Aksoy został dwa dni wcześniej przedterminowo zwolniony z więzienia i udał się w nieznane miejsce.

    Władze tureckie nie wywiązywały się również z innych żądań Komisji. Nie przedstawiały akt z postępowań wszczynanych w Turcji w związku ze skargami w sprawie zaginięć, zabójstw, torturowania zatrzymanych albo niszczeniu domów i dobytku. Podobnie było z rejestrami zatrzymanych. Czasami przedkładano tylko część materiałów albo ich kopie, które nierzadko wydały się Komisji podejrzane (np. rejestr aresztowanych, obejmujący długi okres czasu, sporządzony jednym charakterem pisma). Władze uchylały się od współpracy nawet wtedy, gdy udowadniano im, że istnieją dokumenty zaprzeczające ich twierdzeniom. W sprawie Timurtas przeciwko Turcji[14] chodziło o zarzut zatrzymania i późniejszego zaginięcia Abdulvahapa Timurtasa, lokalnego dowódcy PKK. Miał on zostać aresztowany wraz z nieznanym z nazwiska Syryjczykiem w sierpniu 1993 r. Aresztowanych obwożono po wsiach, pokazując w celu rozpoznania mieszkańcom. Władze zaprzeczały, aby zatrzymania i towarzyszące im wydarzenia miały miejsce. W czasie przesłuchiwania przed delegatami Komisji dowódcy placówki żandarmerii prawnicy skarżącego przedstawili jednak kopię dokumentu, stanowiącego raport z przeprowadzonej operacji, która zakończyła się zatrzymaniem obu mężczyzn (kopię miano zrobić z oryginału dołączonego do akt prokuratorskich, które zostały następnie przez władze "oczyszczone"). Dowódca potwierdził, że podpis na dokumencie "wydaje mu się własny". Komisja zażądała więc dostarczenia przez władze oryginału. Te nie mogły go znaleźć, co ich zdaniem świadczyło o fałszywości dokumentu. Dodatkowo oznajmiły, że numer znajdujący się na dokumencie świadczył o jego poufności, co – nawet gdyby dokument został odnaleziony – i tak wykluczałoby przekazanie go Komisji. [15]

    W materiałach dotyczących postępowań podjętych w Turcji pojawia się kilka charakterystycznych cech. Po pierwsze, bardzo często inicjowano je (lub nadawano im tempa) dopiero wtedy, gdy do władz tureckich dotarła wiadomość o wniesieniu skargi do Strasburga i ministerstwo spraw wewnętrznych domagało się wyjaśnień od prokuratury. Po drugie, nawet gdy zawiadamiający o popełnieniu przestępstwa wskazywali, że sprawcami są siły bezpieczeństwa, wojsko, żandarmeria lub strażnicy wiejscy, prokurator odrzucał taką możliwość. Co najwyżej zwracał się do odpowiednich jednostek wyłącznie o informację, czy przeprowadzały jakieś operacje lub zatrzymały pewne osoby. Bardzo rzadko dochodziło do przesłuchań. Prowadzący postępowanie byli natomiast niezwykle skłonni przyjmować tezę o odpowiedzialności za zdarzenia "członków terrorystycznej PKK", nawet jeśli brzmiało to nieprawdopodobnie. [16] Po trzecie, Komisja (a następnie Trybunał) wielokrotnie zauważały, że zeznania osób potwierdzających wersję władz, które nierzadko powstały w czasie przesłuchań dokonywanych przez siły bezpieczeństwa, były niemal identyczne i "stereotypowe". Zdarzało się, że zeznania powtarzały formułę o szacunku dla państwa i woli wspierania jego wysiłków. Musiało to ważyć na ocenie wiarygodności takiego materiału.

    Zarówno Komisja, jak i Trybunał wielokrotnie wytykali Turcji niewywiązanie się z obowiązku zapewnienia, by dochodzenie toczyło się sprawnie. Czasami uznawano to nawet za swoistą "okoliczność obciążającą", szczególnie gdy absencja świadka osłabiała wersję wydarzeń przedstawioną przez władze. Nie przybliżało to jednak wyjaśnienia wydarzeń będących przedmiotem skargi. Bardzo często skarżącymi byli prości, niepiśmienni chłopi, którzy nigdy nie opuszczali swojej wsi. Wielokrotnie zdarzało się, że nie byli oni w stanie podać dokładnych dat i okoliczności zdarzeń, nie mówiąc już o wytłumaczeniu ich szerszego kontekstu.

    Dowodowa część postępowania uległa jednak poprawie po ukazaniu się tzw. raportu po wypadku w Susurluk. W listopadzie 1996 r. w miejscowości Susurluk doszło do zderzenia ciężarówki z samochodem, w którym razem podróżowali: Sedak Bucak, deputowany do parlamentu tureckiego i szef jednego z klanów kurdyjskich, Hüseyin Kocadag, dyrektor szkoły policyjnej w Stambule, były zastępca służb specjalnych w tym mieście oraz twórca jednostek specjalnych w południowo-wschodniej Turcji i Abdullah Çatli, w przeszłości znany prawicowy ekstremista, później poszukiwany przez Interpol za handel narkotykami oraz ucieczkę ze szwajcarskiego więzienia. W rozbitym pojeździe natrafiono też na sfałszowany paszport, legitymacje policyjne, broń automatyczną, amunicję i tłumiki. Znalezienie się trzech osób w jednym samochodzie potwierdzało istnienie powiązań między służbami specjalnymi, radykalnymi ugrupowaniami politycznymi oraz światem przestępczym. Aby uspokoić zaszokowaną opinię publiczną, władze powołały specjalną parlamentarną komisję śledczą oraz rozpoczęły 16 różnych postępowań. W sierpniu 1997 r. stosowny raport zamówił również premier. Treść dokumentu została ujawniona w styczniu 1998 r., jednak po usunięciu 11 stron oraz wszystkich aneksów.

    Dokument przygotował na polecenie premiera wice-przewodniczący Rady Kontrolerów, instytucji istniejącej przy Urzędzie Premiera. Raport dotyczył zwalczania terroryzmu i aktów nadużywania władzy w południowo-wschodniej Anatolii; nie był jednak wyczerpującą analizą, stanowił jedynie próbę zwrócenia uwagi na pewne wydarzenia. Mówił m.in. o zabójstwach osób związanych z ruchem kurdyjskim, sugerując, że do wielu z nich doszło z inspiracji lub za wiedzą sił bezpieczeństwa. W konkluzji proponowano, by działania służb specjalnych poddać ściślejszej kontroli, by ograniczyć korzystanie z "inicjatyw obywatelskich", by ujawnić i zwolnić ze służby tych pracowników aparatu bezpieczeństwa, którzy są zamieszani w nielegalne akty.

    Sporą część raportu stanowił opis działań niejakiego Yesila, występującego również pod kilkoma innymi nazwiskami. Był to jeden z tzw. "skruszonych", czyli byłych członków PKK, którzy po aresztowaniu ujawnili posiadane informacje i zgodzili się współpracować z siłami bezpieczeństwa. Zapewniono im bezkarność, jednak pod warunkiem, że po wyjściu na wolność będą zwalczać dotychczasowych towarzyszy. Raport ujawniał powiązania Yesila z wywiadem MIT, nieformalną strukturą JITEM istniejącą w ramach żandarmerii oraz gangami zajmującymi się przemytem narkotyków i wymuszeniami haraczu. Wymieniał też przypadki głośnych zabójstw polityków, aktywistów i dziennikarzy kurdyjskich, za którymi stał "skruszony". Chociaż raport nie miał rangi dowodu sądowego, posiadał spore znaczenie procesowe. Znajdowały się w nim bowiem nazwiska kilku osób, które pojawiły się w tle wielu spraw, jakie trafiły do Strasburga. [17] Pewnych informacji dostarczył również raport Komisji Śledczej tureckiego parlamentu (1993 10/90 Nr A.1.1.GEC). Mówił on m.in. o uzyskaniu przez organizację Hizbollah pomocy sił bezpieczeństwa w zorganizowaniu obozu szkoleniowego w południowo-wschodniej Turcji. [18] Jeszcze inne dane pochodziły z artykułów, które ukazały się w tureckiej prasie oraz z książki dziennikarza Sonera Yalçina, stanowiącej zapis rozmów z byłym oficerem żandarmerii majorem Cemem Erseverem. Trybunał, nie traktując tych materiałów jako "dojrzałych dowodów", zauważał jednak zbieżność zawartych w nich danych z ustaleniami raportów instytucji państwowych.

    Turcję spotykał również kolejny zarzut. Konwencja wymaga, aby państwa członkowskie w żaden sposób nie przeszkadzały we wnoszeniu skarg przez swoich obywateli oraz inne podmioty (obecny art. 34, poprzedni art. 25 ust. 1). W licznych wyrokach Trybunał uznawał, że z obowiązku tego Turcja się nie wywiązała. Orzekał więc naruszenie Konwencji.

    Władze tureckie starały się usprawiedliwiać przesłuchiwanie skarżących koniecznością zbadania zarzutów na potrzebę postępowania w kraju. Chciano też ustalić, czy skarga została rzeczywiście wniesiona przez osobę pod nią podpisaną, a nie przez "organizację zmierzającą do szkalowania dobrego imienia Turcji", czy skarżący posiada odpowiednie środki finansowe, by pokryć koszty postępowania, czy prawnicy skarżących uzyskali wymagane pełnomocnictwa oraz czy istnieje możliwość polubownego załatwienia sprawy. Władze argumentowały też, iż do naruszenia Konwencji dojdzie dopiero wtedy, gdy podjęte czynności faktycznie doprowadziły do wycofania skargi przez jej autora. Trybunał odrzucił takie wnioskowanie. Konsekwentnie też uznawał, że okoliczności wskazane przez Turcję nie mogą być badane przez władze krajowe poprzez wzywanie autorów skarg; ewentualne zarzuty Turcja powinna kierować bezpośrednio do instytucji strasburskich, które są zasadniczo jako jedyne uprawnione, aby się nimi zająć.

    Jak się okazywało, wyjaśnianiem zarzutów kierowanych do Strasburga zajmowali się czasami ci sami żandarmi, przeciwko którym je formułowano. Inna skarżąca była przesłuchiwana nie przez prokuratora, lecz oficerów departamentu zwalczania terroryzmu; zasłonięto jej przy tym opaską oczy, bito i kopano. Bardzo często autorów skarg starano się skłonić do bezpośredniego wycofania wniosków lub uzyskać stosowne oświadczenie. W jednej ze spraw skarżącą skierowano po "rozmowie" z prokuratorem pod eskortą żołnierza do notariusza, który sporządził deklarację, że skarga została napisana przez PKK w celach propagandowych, a zarzucane fakty (zaginięcie jej syna po aresztowaniu przez siły bezpieczeństwa) nie miały miejsca. Kobieta nie chciała też, by Trybunał zajmował się jej przypadkiem (Kurt przeciwko Turcji). Jeszcze innym razem prokurator, który w ogóle nie pytał o zarzuty zawarte w skardze, lecz uzyskał oświadczenie autorki skargi, że sądziła, iż składany przez nią wniosek zostanie skierowany do Ankary. Jest ona niepiśmienna, nie wie niczego o europejskich prawach człowieka. Tylko Turcja może zadbać o jej prawa. Nie zgadza się, by w jej obronie występowali obcy prawnicy. [19]

    Władze starały się także represjonować tureckich prawników pośredniczących w sporządzaniu skarg. Ścigano ich za rzekome działanie bez uzyskania pełnomocnictw klienta lub wywieranie presji, a nawet na podstawie przepisów o zwalczaniu terroryzmu. Adwokaci otrzymywali również pogróżki, śledzili ich uzbrojeni osobnicy, czasami w wojskowych uniformach. W jednej ze spraw prokuratura próbowała także uzyskać oświadczenie autorki skargi o nieudzieleniu przez nią pełnomocnictwa prawnikowi, przedstawiając przesłuchiwanej sfałszowany dokument. [20]

    Najbardziej dramatycznym wydarzeniem było jednak zastrzelenie przez nieznanych sprawców autora jednej z pierwszych skarg, Zeki Aksoya. [21] Miał on otrzymywać liczne pogróżki (ostatnią telefonicznie na dwa dni przed zamachem), że zginie, jeśli nie wycofa skargi ze Strasburga. Komisja, a później Trybunał, choć podkreśliły w swej decyzji i wyroku, iż są poruszone wydarzeniem, uznały, że zebrany materiał nie daje podstaw do stwierdzenia związku zabójstwa ze skargą oraz do przypisania Turcji odpowiedzialności za otrzymywane przez skarżącego groźby. Władze tureckie twierdziły natomiast, że śmierć Aksoya była wynikiem porachunków między zwalczającymi się frakcjami PKK.

     

  3. Kilka orzeczeń strasburskich
Spośród prawie 70 "kurdyjskich wyroków" wybrałem do bliższego przedstawienia jedynie sześć. Obrazują one pewne powtarzające się naruszenia najważniejszych praw człowieka albo ich szeroką skalę.
  1. Çiçek przeciwko Turcji[22]
  2. Hamsa Çiçek wniosła skargę we własnym imieniu oraz swoich dwóch synów Ali Ihsana i Tahsina oraz wnuka Çayana. W dniu 10 maja 1994 r. ok. godz. 6 do wsi Dernek weszło ok. 100 żołnierzy. Obudzili mieszkańców, nakazując im stawienie się z dokumentami przed meczetem. Żołnierze zebrali dowody wszystkich mężczyzn, a kobietom oraz dzieciom pozwolono wrócić do domów. Przystąpili następnie do sprawdzania tożsamości, wywołując każdą osobę. Sześciu mężczyznom, w tym braciom Çiçek kazano stanąć z boku. Następnie żołnierze odjechali, zabierając z sobą całą szóstkę. Zatrzymanych przewieziono do internatu szkolnego w Lice, który był częściowo wykorzystywany przez wojsko. Osadzono ich razem w jednej celi, zasłaniając oczy opaskami.

    Drugiego dnia po zatrzymaniu do celi wszedł żandarm i polecił braciom, aby przygotowali się do wyjścia na wolność. W kolejnym dniu zwolniono pozostałą czwórkę. Gdy ci ostatni wrócili do wsi, ze zdziwieniem odkryli, że braci ciągle tam nie ma. Hamza Çiçek skontaktowała się z wypuszczonymi. Zwolnieni potwierdzili, że byli przetrzymywani z braćmi, którzy mieli opuścić internat jeden dzień wcześniej. 27 maja skarżącą powiadomiono, że kilka osób widziało jak 16-letni syn starszego z braci, a jej wnuk, został zabrany przez siły bezpieczeństwa z przydomowego ogrodu, gdzie zajmował się zwierzętami. Chłopak miał poważnie upośledzony wzrok; w dziennym świetle widział jedynie na odległość jednego metra, w nocy był praktycznie ślepy.

    Hamsa Çiçek, która nie mówi po turecku i w czasie wydarzeń miała 64 lata, kilka razy zwracała się do władz o poszukiwanie zaginionych; pomagała jej również córka. Za każdym razem słyszała, że zaginiona trójka nie znajduje się w areszcie. Po wniesieniu skargi do Strasburga władze tureckie wyjaśniały, że wojsko nie przeprowadziło we wsi żadnej operacji. Miały to poświadczyć zeznania kilku mieszkańców, w tym wójta. Osoby zatrzymane razem z braćmi potwierdziły jednak przed prokuratorem, że po kontroli dokumentów przewieziono ich do internatu w Lice. Władze oznajmiły także, iż istnieją mocne podstawy (nie precyzując jednak, jakie konkretnie) do podejrzeń, że bracia przenieśli się do Syrii, gdzie mieszkają ich krewni.

    Aby zebrać materiał dowodowy, Komisja wysłała dwukrotnie do Turcji swoich delegatów. Zatrzymani w dniu 10 maja 1994 r. opisali operację wojskową oraz swój pobyt w Lice. Umieszczono ich, nie dokonując wcześniej wpisów do rejestru, w pomieszczeniu, które znajdowało się w piwnicy internatu. Wojskowi przesłuchiwali niektórych z zatrzymanych, w tym braci, pytając o kontakty z PKK i członków rodzin, których podejrzewano o przyłączenie się do oddziałów zbrojnych. Zeznający potwierdzili też okoliczności "zwolnienia" braci.

    Komisja przesłuchała również wojskowych. Rejon Lice był terenem działań PKK, a w okolicznych wioskach mieszkało wielu jej sympatyków. Dwóch dowódców żandarmerii przyznało, że słyszeli, iż jedną z osób wspierających PKK był Tahsin Çiçek; zaprzeczyli jednak kategorycznie, by kiedykolwiek go spotkali. Według nich we wsi Dernek nie przeprowadzono nigdy operacji wojskowej, choć intensywne działania toczyły się w maju 1994 r. w jej okolicach. Co najwyżej żandarmi pojawiali się tam czasami, aby przestrzec mieszkańców przed kontaktowaniem się z terrorystami. Wojskowi potwierdzili, że w internacie niekiedy stacjonowała grupa żandarmów i że tymczasowo – przed wysłaniem do aresztu w Diyarbakir – przetrzymywano tam zatrzymanych. Jeżeli ktoś został zatrzymany "w celu obserwacji", jego nazwisko nie było wpisywane do rejestru. Jeden z zeznających żandarmów był pewien, że nie brał udziału w żadnej operacji w Dernek w maju 1994 r., drugi nie pamiętał, co wówczas robił.

    W czasie postępowaniu przed Trybunałem władze tureckie powtórzyły swoje wcześniejsze stanowisko – nie było żadnej operacji wojskowej ani zatrzymań. Potwierdzać to miały zeznania zebrane w czasie postępowaniu prokuratorskiego oraz brak zapisów w dokumentach wojskowych i rejestrach zatrzymanych. Skarżąca wnioskowała natomiast o uznania Turcji winną "nieewidencjonowanego zatrzymania" i późniejszego zaginięcia jej synów oraz wnuka.

    Według Trybunału zeznania świadków zdarzeń w Dernek są spójne i potwierdzają fakt pojawienia się we wsi dużej grupy żołnierzy, dokonania przez nich kontroli dokumentów oraz zatrzymania 6 mężczyzn. Wiarygodności brakuje natomiast oświadczeniom żołnierzy. Choć przyznali, że w pobliżu wsi przeprowadzono dużą operację wojskową, nie byli w stanie podać ani precyzyjnego jej miejsca, ani nazw objętych nią wsi. Władze nie dostarczyły dokumentów wojskowych, które miały towarzyszyć podjęciu każdej takiej operacji; jedyny materiał nosił datę "sierpień 1997 r.", a więc powstał... trzy i pół roku później. Sceptycznie należy też podejść do przedstawionych oświadczeń mieszkańców; brzmią one "stereotypowo" i opisują zdarzenia przy użyciu niemal identycznych sformułowań. Za udowodnione należy natomiast uznać okoliczności przetrzymywania 6 mężczyzn. Świadkowie ze szczegółami opisali zarówno pomieszczenia, gdzie się znajdowali, jak i poszczególne zdarzenia. Dlatego sędziowie uznali za udowodnione, że w Dernek wojsko przeprowadziło kontrolę dokumentów, po której zatrzymało 6 mieszkańców. Przewieziono ich następnie do internatu w Lice, gdzie niektórzy z nich byli przesłuchiwani przez żandarmów. Na drugi dzień po zatrzymaniu do celi wszedł żandarm, nakazując braciom Çiçek, by przygotowali się do wyjścia na wolność. Pozostałych aresztowanych zwolniono dzień później. Trybunał nie znalazł natomiast podstaw, by uznać – ze względu na brak rejestru zatrzymanych oraz inne okoliczności – że bracia faktycznie zostali wypuszczeni.

    Po ustaleniu faktów Trybunał przystąpił do określenia, czy wskazują one na złamanie postanowień Konwencji. Najpoważniejszy zarzut dotyczył naruszenia prawa do życia (art. 2). Skarżąca wskazywała, że jej synowie zaginęli w okolicznościach zagrażających życiu – w czasie operacji wojskowej. Po raz ostatni widziano ich żywych, gdy znajdowali się w rękach żołnierzy. W takiej sytuacji władze państwa są zobowiązane przedstawić wiarygodne wyjaśnienie, co stało się z zaginionymi. Trybunał zwrócił uwagę, że od zaginięcia upłynęło już niemal 7 lat. Doszło do niego po zatrzymaniu przez wojsko. Obaj braci byli podejrzewani przez siły bezpieczeństwa o sprzyjanie PKK. Według zeznań jednego z żandarmów osoby zakwalifikowane jako niebezpieczne lub wobec których zachodziła potrzeba przeprowadzenia dalszego dochodzenia przekazywano po "okresie obserwacji" właściwym służbom śledczym. Wszystkie te okoliczności razem wzięte przemawiają za wnioskiem, że braci należy uznać za zmarłych. Władze, które dopuściły się "nieewidencjonowanego zatrzymania", nie przedstawiły żadnego wyjaśnienia, co się z stało z aresztowanymi. Na nie więc spada odpowiedzialność za ich śmierć. Stosunkiem 6 głosów do 1 sędziowie stwierdzili, że doszło do złamania art. 2.

    Ale nakaz ochrony prawa do życia ma również tzw. "proceduralny wymiar". Oznacza on, że władze są zobowiązane przeprowadzić skuteczne dochodzenie, gdy śmierć była wynikiem użycia siły. Zważywszy na okoliczności zaginięcia braci oraz czas, jaki upłynął od momentu zatrzymania, brak przesłuchania świadków i dowodów na podjęcie rzeczywistego postępowania prokuratorskiego oznacza, że Turcja również w ten sposób złamała art. 2 (jednogłośnie).

    Sędziowie uznali również, że zebrany materiał nie daje podstaw do stwierdzenia, że bracia zostali poddani torturom albo poniżającemu traktowaniu (art. 3). Dopatrzyli się jednak, iż postanowienie to zostało złamane w przypadku skarżącej. Przez prawie 7 lat żyła ona w obawie, że jej synowie zostali zabici, nie uzyskując – pomimo licznych wysiłków – poważnej odpowiedzi i pomocy ze strony władz. Trybunał stwierdził ponadto naruszenie prawa do wolności i bezpieczeństwa osobistego (art. 5). We wszystkich tych kwestiach decyzja zapadła jednogłośnie. Przy jednym głosie przeciwnym orzeczono złamanie prawa do skutecznego środka odwoławczego (art. 13). Skarżącej przyznano ponadto zadośćuczynienie od władz Turcji w wysokości 60 tysięcy funtów angielskich za szkody materialne i niematerialne.

    Trybunał uznał równocześnie, że z dowodów dotyczących zaginięcia wnuka skarżącej nie wynika, iż został on zatrzymany przez siły bezpieczeństwa. Hamsa Çiçek nie mogła podać nazwisk świadków, brakowało też jakichkolwiek zapisów mówiących o obecności w dniu zaginięcia sił bezpieczeństwa we wsi (jednogłośnie).
     

  3. Tanli przeciwko Turcji[23]
  4. Skargę wniósł Mustafa Tanli, ojciec Mahmuta, urodzonego w 1972 r. W dniu 27 czerwca 1994 r. żandarmeria dokonała przeszukania wsi Örtülü, po której zabrała z sobą Mahmuta. Chłopak był dobrego zdrowia, niedawno zakończył służbę wojskową. Ojciec próbował dowiedzieć się czegoś o losie syna na posterunku żandarmerii, ale odmówiono mu udzielenia informacji i nakazano odejść. 29 czerwca rano w domu Tanlich zjawiła się policja i zabrała ojca na posterunek. Tam szef lokalnej służby bezpieczeństwa powiadomił go, że syn zmarł na atak serca. Ojciec odpowiedział, że Mahmut nigdy nie chorował i wyraził przekonanie, iż śmierć najprawdopodobniej nastąpiła w wyniku tortur.

    W wyjaśnieniach skierowanych do Komisji w Strasburgu władze tureckie napisały, że Mahmut Tanli był podejrzewany o wspieranie terrorystów. Takie informacje przekazał siłom bezpieczeństwa były członek PKK; nazwisko chłopaka miało także figurować na liście sympatyków znalezionej w rzeczach zabitego w walce bojownika PKK. Dlatego Mahmuta zatrzymano. Na posterunku policji chłopak znalazł się ok. 21.30, ale przesłuchanie odroczono do następnego dnia, gdyż policjanci ścigali innych podejrzanych.

    W czasie przesłuchania Mahmut Tanli zaprzeczył jakimkolwiek kontaktom z PKK. Gdy odczytano mu zeznania byłego członka PKK oraz przedstawiono inne dowody, chłopak zaczął się jąkać i trząść. Zrobił się blady, jego głos uległ zmianie. Dla żandarmów stało się jasne, że dzieje się coś złego. Przerwali przesłuchanie i zadzwonili po lekarza, który przybył po 5-10 minutach. Stwierdził on, że Mahmut ma kłopoty z oddychaniem i jest siny. Wezwano ambulans. Po trzech minutach serca chłopaka przestało bić. Pomimo sztucznego oddychania i masażu serca lekarz musiał stwierdzić zgon. Zawiadomiony następnie prokurator natychmiast zjawił się na posterunku.

    Ciało zmarłego przewieziono do szpitala, gdzie w obecności prokuratora dokonano sekcji. Przeprowadzili ją dwaj lekarze, w tym pediatra. Żaden z nich nie miał doświadczenia z zakresu medycyny sądowej. Według raport z sekcji na głowie zmarłego nie było ran lub śladów przemocy. Podobnie było z innymi częściami ciała. Jedynie na prawym obojczyku znajdowało się dwucentymetrowe zadrapanie, powstałe ok. dwóch dni wcześniej. Żadnych obrażeń nie dostrzeżono po otwarciu klatki piersiowej; żebra i obojczyk były nienaruszone. Zauważono natomiast skrzepy znajdujące się z naczyniach krwionośnych przylegających do serca; inne skrzepy wyczuto wewnątrz serca. Nie stwierdzono zmian w jamie brzusznej i czaszkowej. Przyczyną śmierci było zaprzestanie pracy serca, będące następstwem zatoru w naczyniach krwionośnych serca. Lekarze sporządzili zezwolenie na wydanie zwłok i dokonanie ich pochówku.

    Ojciec Mahmuta nie zgodził się z wynikami sekcji, gdyż jego syn nigdy nie miał kłopotów z sercem. Mimo iż lekarze nie stwierdzili śladów przemocy, zdaniem Mustafy Tanli inne metody tortur – takie jak rażenie prądem, polewanie zimną wodą, podawanie środków chemicznych lub zastrzyków – mogły wpłynąć na pracę serce, nie pozostawiając zewnętrznych śladów. Dlatego konieczne jest przeprowadzenie pełnej autopsji w zakładzie medycyny sądowej. Z opinią ojca zgodził się prokurator, który oznajmił jednak, że rodzina powinna załatwić cynkową trumnę, niezbędną do transportu zwłok. Po naradzie rodzina postanowiła jednak zrezygnować z dodatkowej sekcji i pogrzebać zmarłego. Przed pochowaniem zwłok zrobiono szereg zdjęć, które miały ujawniać liczne obrażenia na ciele zmarłego. Jakość fotografii była jednak słaba.

    Prokurator rozpoczął tymczasem wzywanie świadków – ojca zmarłego, żandarmów, którzy przesłuchiwali zatrzymanego, innych funkcjonariuszy obecnych na posterunku, lekarza oraz kilku mieszkańców wsi. W sierpniu gotowy był akt oskarżenia dotyczący spowodowania śmierci. Stwierdzał on, że chociaż sekcja wskazała atak serca jako przyczynę śmierci i nie ujawniała żadnych obrażeń na ciele zmarłego, to sąd powinien ustalić, czy przesłuchujący żandarmi nie spowodowali śmierci Mahmuta Tanli "w wyniku przestraszenia".

    Po przesłuchaniu szeregu osób sąd doszedł do wniosku, że konieczna jest ekshumacja ciała i dokonanie ponownej sekcji. Doszło do niej w czerwcu 1995 r. w Instytucie Medycyny Sądowej w Stambule. Ciało znajdowało się już w stanie zaawansowanego rozkładu. Lekarze stwierdzili jednak, że konkluzje poprzedniej autopsji były bezpodstawne. Choć przeprowadzający pierwszą sekcję uznali, że przyczyną śmierci był zawał, to nie dokonali otwarcia komór serca, ograniczając się do zewnętrznych oględzin naczyń krwionośnych. W przypadku podejrzenia tortur powinni też pobrać do analizy histopatologicznej próbki tkanek mięśniowych oraz skórnych i podskórnych z jamy ustnej, nosa, uszu i genitaliów. Wymagał tego tzw. Modelowy protokół z Minnesoty przyjęty przez ONZ. [24] Obecnie jest już za późno, ze względu na stan zwłok, aby takie badania przeprowadzić. Nie można również dokonać analizy naczyń krwionośnych serca, które uległy rozkładowi. Przyczynę śmierci należy więc określić jako nieznaną. Biorąc pod uwagę konkluzje drugiej sekcji, turecki sąd jednogłośnie uznał, że w sytuacji, gdy nie udało się ustalić powodu zgonu, a równocześnie nie podważono wyjaśnień oskarżonych, trzeba ich uniewinnić.

    Trybunał w Strasburgu przystępując do ustalenia, czy doszło do naruszenia prawa do życia, wskazał, że osoby aresztowane znajdują się w bardzo niedogodnej sytuacji i to władze muszą otoczyć je ochroną. Jeśli więc człowiek został zatrzymany przez policję będąc w dobrym stanie zdrowia, a w chwili zwolnienia ma obrażenia, władze muszą wyjaśnić, jak te obrażenia powstały. Ów obowiązek nabiera szczególnego znaczenia, gdy zatrzymany umiera. Władze muszą przekonująco wyjaśnić, co działo się z aresztowanym.

    Sędziowie podkreślili, że Mahmut Tanli był młodym mężczyzną, który wcześniej nie chorował. Sekcja przeprowadzona przy popełnieniu elementarnych błędów przez lekarzy, którzy nie posiadali wymaganej wiedzy, nie wyjaśniła przyczyn śmierci. Władze nie podjęły też czynności, aby zbadać, czy zatrzymany nie został poddany torturom, co sugerował jego ojciec. Dlatego Turcja nie przedstawiła wymaganego wiarygodnego wyjaśnienia, dlaczego zdrowy, młody mężczyzna zmarł w policyjnym areszcie. Doszło do naruszenia art. 2 (przy jednym głosie przeciwnym). Władze nie przeprowadziły także satysfakcjonującego postępowania w sprawie przyczyn śmierci. Powinien je rozpocząć z własnej inicjatywy prokurator, a nie dopiero na wniosek i za zgodą rodziny zmarłego. Złamano tym samym "proceduralną część" art. 2 (jednogłośnie). Trybunał orzekł ponadto, że naruszono art. 13 (sześć głosów do jednego), lecz brak jest dowodów, aby zatrzymany poddany został torturom lub poniżającemu traktowaniu (art. 3, jednogłośnie). Władze tureckie zostały też zobowiązane do zapłacenia skarżącemu 30 tysięcy funtów angielskich tytułem odszkodowania za szkody niematerialne.
     

  5. Ertak przeciwko Turcji[25]
  6. Skargę wniósł w imieniu własnym oraz swego zaginionego syna Ismail Ertak. W sierpniu 1992 r. doszło w mieście Sirnak do ciężkich walk między wojskiem i PKK. Siły bezpieczeństwa dokonały następnie 18-20 sierpnia 1992 r. serii zatrzymań. W aresztach znalazło się ponad 100 osób. Mehmet Ertak był górnikiem. Na jednym z punktów kontrolnych policja zatrzymała taksówkę, którą on i trzej inni mężczyźni wracali z pracy. Policjanci przystąpili do kontroli dokumentów, po której Mehmetowi Ertakowi nakazano, by wysiadł i udał się z funkcjonariuszami. Z ojcem zatrzymanego skontaktował się 24 sierpnia człowiek, który siedział w tej samej celi co Mehmet. Najważniejszych informacji dostarczył jednak Abdurrahim Demir, prawnik przetrzymywany w areszcie między 22 sierpnia a 15 września. Przez pięć lub sześć dni on i Mehmet Ertak byli w tej samej celi. Wielokrotnie rozmawiali. Mehmet był przesłuchiwany w bardzo brutalny sposób; poddawano go też torturom. Pewnego dnia, po trwającym 15 godzin pobycie w "pokoju tortur", wrzucono go do celi nieprzytomnego bez oznak życia. Kilka minut później strażnicy wyciągnęli więźnia za nogi na zewnątrz. Fakt przetrzymywania Mehmeta potwierdziło również kilku innych aresztowanych.

    Ojciec zwrócił się do gubernatora prowincji o wyjaśnienie losów syna. Gubernator skierował zapytanie do władz wojskowych i policyjnych. Z odpowiedzi wynikało, że Mehmet Ertak nigdy nie został aresztowany. Identycznym wynikiem zakończyło się postępowanie prokuratorskie. Wezwane przez oficera śledczego osoby, które jechały razem z Mehmetem tą samą taksówką oznajmiły z niemal identycznych zeznaniach, że wysiadł on po minięciu punktu kontrolnego, aby zrobić zakupy. Nigdy więcej go już nie zobaczyli. Oficer śledczy nie przesłuchał natomiast prawnika Abdurrahima Demira.

    Komisja dwukrotnie przesłuchała świadków w Ankarze. Tym razem koledzy zaginionego potwierdzili wersję ojca, oznajmiając, że jego syn został aresztowany przez policję w czasie kontroli dokumentów. Szczegółowe wyjaśnienia złożył również Abdurrahim Demir, który opisał równocześnie metody tortur, jakim sam był poddawany. Powiedział, że w "99 procentach" jest pewien, iż Mehmet już nie żył, gdy go wrzucono do celi po przesłuchaniu.

    Gdy sprawa znalazła się w Trybunale sędziowie uznali, że spójne i obszerne zeznania różnych świadków dają wystarczającą podstawę by przyjąć, iż Mehmet Ertak został, wbrew twierdzeniom władz, aresztowany przez policję. W takiej sytuacji władze mają obowiązek wyjaśnić, co stało się z zatrzymanym. Nie zrobiwszy tego, ponoszą odpowiedzialność za jego śmierć. Doszło więc do naruszenia art. 2 Konwencji (jednogłośnie). Również bez głosu przeciwnego uznano, że Turcja złamała prawo do życia nie przeprowadzając wymaganego postępowania wyjaśniającego. Dodatkowo władze tureckie mają wypłacić skarżącemu 35 tysięcy funtów angielskich jako zadośćuczynienie za straty materialne i niematerialne.
     

  7. Yasa przeciwko Turcji
  8. Esref Yasa wniósł skargę we własnym imieniu oraz zabitego wuja. Obaj sprzedawali w Diyarbakir kilka dzienników, w tym prokurdyjski Özgür Gündem. Wielokrotnie otrzymywali groźby od policji. "Nieznani sprawcy" spalili im także kiosk; po tym zdarzeniu inni sprzedawcy proklamowali jednogodzinny strajk.

    15 stycznia 1993 r., gdy Esref Yasa jechał wraz ze swym synem na rowerze do pracy, zauważył dwóch podejrzanie wyglądających młodych mężczyzn. Próbował skręcić, ale uderzył w samochód i upadł do jezdnię. W tym momencie mężczyźni zaczęli do niego strzelać. Yasa odpowiedział strzałami z własnej broni, którą kupił wiedząc o atakach na innych kolporterów i bojąc się, że może być kolejną ofiarą. Nikogo jednak nie trafił. Sam natomiast otrzymał osiem postrzałów. Rannego przewieziono taksówką do szpitala. Jak twierdzi Yasa, policja opóźniła jego operację o ok. 2 godziny. Po wyjściu ze szpitala oskarżono go natomiast o nielegalne posiadanie broni. Proces zakończył się skazaniem na rok więzienia, który następnie zamieniono na grzywnę. Jeszcze w szpitalu Yasa miał oświadczyć policji, że za atakiem stoją funkcjonariusze sił bezpieczeństwa. Prokuratura nigdy nie przesłuchała go w związku z zamachem.

    W dniu 14 czerwca 1993 r. nieznany sprawca zastrzelił wuja Esrefa Yasy – Hasima, który zajmował się w jego zastępstwie prowadzeniem kiosku. Tego samego dnia Esref został zatrzymany przez policję. Funkcjonariusze powiedzieli mu, że to oni dokonali zamachu, którego właściwym celem miał być właśnie on. W październiku w kolejnym ataku na kiosk zginął 13-letni brat Esrefa, a drugi, 16-letni, został poważnie ranny. Wszystkie te zdarzenia zmusiły skarżącego do zamknięcia interesu.

    W czasie dochodzenia rozpoczętego przez prokuraturę poddano badaniom balistycznym kule znalezione w ciałach Esrefa Yasy i jego wuja. Pociski, które zraniły skarżącego, nosiły identyczne cechy, jak wydobyte z ciał ofiar dwóch innych ataków. W związku z zamachami nikogo jednak nie zatrzymano. Zarzut Yasy, że za wydarzeniami stoją osoby powiązane z policją, prokurator określił jako oburzające. Jego zdaniem żaden zabójca nigdy nie znajdował się na usługach państwa. Ataki są natomiast najprawdopodobniej wynikiem porachunków między grupami zbrojnymi działającymi w południowo-wschodniej Anatolii.

    Przed Trybunałem władze tureckie wskazywały, że w każdym kraju Europy istnieją "przypadki niewyjaśnionych zabójstw oraz ataków, szczególnie gdy wplątane są w nie organizacje terrorystyczne lub przestępcze". Skarżący oraz reprezentant Komisji zwracali natomiast uwagę na wiele poważnych przestępstw popełnionych przez "nieznanych sprawców", których celem byli dziennikarze oraz sprzedawcy Özgür Gündem. Atakami zajmował się m.in. raport powstały po wypadku w Susurluk.

    Trybunał stwierdził, że chociaż wydarzenia dotyczące wielu kurdyjskich pism, dziennikarzy i dystrybutorów są alarmujące, to w sprawie Yasy nie daje się z dostateczną precyzją ustalić, kto dokonał zamachów. Nie można tym samym uznać, że niewątpliwymi sprawcami byli członkowie sił bezpieczeństwa. Dlatego nie doszło do załamania art. 2 (jednogłośnie). Prokuratura i inne służby nie przeprowadziły jednak wymaganego postępowania w sprawie zamachów. W pięć lat po ich dokonaniu władze nie były w stanie podać jakichkolwiek informacji o postępie śledztwa. Zarządzający postępowanie nie przyjęli też jako hipotezy, że sprawcami mogą być siły bezpieczeństwa lub osoby z nimi powiązane. Bardzo łatwo przyszło im natomiast zakładanie, nie poparte żadnymi dowodami, że poważne, powtarzające się akty kryminalne w regionie są wynikiem porachunków między nielegalnymi grupami zbrojnymi. Dlatego sędziowie uznali, że nie przeprowadzając adekwatnego postępowania w sprawie ataków na Esrefa Yasę i jego wuja Turcja złamała art. 2 (przy jednym głosie przeciwnym). [26]
     

  9. Özgür Gündem przeciwko Turcji[27]
  10. Skarżącym był dziennik wydawany w języku tureckim, który starał się wyrażać opinie społeczności kurdyjskiej. Ukazywał się między majem 1992 r. a kwietniem 1994 r., osiągał nakład 45 tysiącach egzemplarzy, a siedzibą redakcji był Stambuł. Gazetę systematycznie spotkały poważne ataki i utrudnienia, które doprowadziły ostatecznie do jej zamknięcia. W czasie postępowania przed Komisją za niekwestionowane uznano 7 zabójstw dziennikarzy gazety oraz 8 podpaleń i ataków na punkty lub osoby sprzedające dziennik. Redakcja cytowała dziesiątki innych, podobnych zdarzeń. Według gazety za wszystkimi działaniami stały władze tureckie, które zachęcały do ataków lub na nie przyzwalały. Redakcja i ofiary ataków kierowały do władz, w tym do ministra spraw wewnętrznych i premiera, liczne zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i zwracały się o zapewnienie bezpieczeństwa. Na większość pism nie było odpowiedzi.

    Gazeta skarżyła się ponadto na szereg działań podjętych przeciwko niej bezpośrednio przez władze. Jedna z operacji polegała na przeszukaniu redakcji, połączonym z zatrzymaniem wszystkich 107 obecnych tam osób. Później w stan oskarżenia postawiono 10 osób, w tym redaktora naczelnego i dyrektora. Zarzucono im, że są członkami PKK lub udzielają jej propagandowego wsparcia. Redakcję nękano także licznymi postępowaniami sądowymi za rzekome poniżanie narodu tureckiego, podżeganie do nienawiści narodowej, propagowanie separatyzmu, omawianie oświadczeń organizacji terrorystycznych oraz ujawnianie nazwisk osób odpowiedzialnych za walkę z terroryzmem. Gazeta informowała, że na 580 numerów pisma postępowaniami prokuratorskimi objęto 486, jej dziennikarzy skazano łącznie na 147 lat więzienia, a grzywny wyniosły 56 miliardów lirów. Władze wielokrotnie nakazały zajęcie całego nakładu oraz 20 razy karnie zamykały redakcję (razem na 335 dni).

    Opierając się na materiałach przedstawionych przez strony oraz ustaleniach Komisji, Trybunał uznał, że w latach 1992-94 doszło do wielu incydentów z użyciem przemocy, w tym do zabójstw, napaści, podpaleń. Poszkodowanymi byli dziennikarze, współpracownicy i kolporterzy Özgür Gündem. Władze wiedziały o tych faktach oraz obawach gazety, że jest ofiarą zorganizowanej kampanii, tolerowanej – jeśli nie aprobowanej – przez funkcjonariuszy państwa. Nic jednak nie wskazuje, by podjęły kroki zmierzające do wyjaśnienia podejrzeń. Poza dwoma przypadkami nie przyznano ochrony. Trybunał wskazał, że chociaż Konwencja zasadniczo chroni przez arbitralną ingerencją ze strony władz publicznych, to w pewnych sytuacjach nakładać może pozytywne obowiązki, gdyż bez nich nie da się zapewnić skutecznej obrony swobód. W przypadku Özgür Gündem władze wiedziały, że gazeta i osoby z nią związane były przedmiotem licznych gwałtownych ataków. Nie odpowiedziały jednak na prawie żaden wniosek o zapewnienie ochrony (w czasie postępowania w Strasburgu potrafiły wskazać tylko jeden przypadek udzielenia pomocy). Nie można tego uznać za adekwatną i skuteczną odpowiedź na podejrzenia, że ataki stanowią część zorganizowanej kampanii, którą władze popierają lub tolerują. Władze tureckie nie wywiązały się z obowiązku zapewnienia gazecie warunków do korzystania ze swobody wypowiedzi. Złamały tym samym art. 10.

    Trybunał zajął się następnie oceną kilku innych incydentów związanych z działalnością gazety. Według sędziów operacja policji, w wyniku której Özgür Gündem nie ukazywał się przez dwa dni, stanowiła poważną ingerencję w swobodę wypowiedzi. Nic nie usprawiedliwiało zajęcia archiwów, dokumentacji i biblioteki. Sędziowie nie usłyszeli ponadto przekonującego wyjaśnienia, dlaczego zatrzymano wszystkie osoby znajdujące się w redakcji, włączając kucharza, sprzątacza i specjalistę od technik ocieplania. Obecność w redakcji 40 osób nie zatrudnionych w dzienniku nie może być dowodem, że mieli oni przestępcze zamiary. W konsekwencji Trybunał uznał, że ingerencja była sprzeczna z Konwencją.

    Dziennik twierdził także, iż władze, inicjując procesy karne, próbowały utrudnić redagowanie i kolportaż gazety. Na poparcie tej oceny cytowali wnioski Komisji. Zbadała ona 21 wyroków dotyczących 32 artykułów. Sądy tureckie uznały w nich, że Özgür Gündem dopuścił się szkalowania państwa i władz wojskowych, prowokowania nienawiści narodowej, rozpowszechniania oświadczeń PKK, identyfikowania funkcjonariuszy wyznaczonych do zwalczania terroryzmu, publikowania separatystycznej propagandy. Oskarżenia prowadziły do orzeczenia kary więzienia, grzywny, zamknięcia gazety. Zdaniem Komisji jedynie 3 wyroki można uznać za usprawiedliwione. Według władz tureckich Komisja dokonała natomiast bardzo selektywnej analizy spraw sądowych. Dopuściła się ponadto uproszczenia, gdyż uznała, że zabronić można jedynie słów bezpośrednio i wyraźnie wzywających do przemocy. Tymczasem zawoalowany komunikat może mieć równie negatywny wpływ. By dokonać właściwej oceny, należało skoncentrować się na rzeczywistym zagrożeniu powodowanym przez publikację.

    Trybunał nie znalazł podstaw do krytyki ocen Komisji i dokonanego przez nią wyboru spraw do zbadania. Materiał, który dostarczyły obie strony, obejmował zarówno wyroki skazujące, jak i uniewinnienia. Badane orzeczenia były reprezentatywne: dotyczyły zarzutów różnych przestępstw i wielu form dziennikarskiej wypowiedzi (relacje, recenzja, rysunek). Władze tureckie nie uzasadniły, dlaczego wybór miałby dawać zniekształcony obraz. Ze względu na dużą liczbę spraw obejmujących dziennik szczegółowa analiza wszystkich przypadków oznaczałaby sparaliżowanie pracy instytucji strasburskich.

    Sędziowie po rozważeniu "próbki" spraw uznali, że jedynie w trzech artykułach zakwestionowanych przez władze można zasadnie dopatrzyć się pochwalania walki zbrojnej. W pozostałych przypadkach wymierzone sankcje stanowiły złamanie Konwencji. Trybunał wyraźnie zaznaczył, że wolność słowa gwarantuje – nawet w okresie szczególnych napięć – przedstawianie różnych poglądów, w tym mówiącego o niepodległości Kurdystanu. Nie można też uznać, że samo omówienie oświadczeń PKK, jeśli nie nawołują one do użycia przemocy, usprawiedliwiało nałożenie kar na dziennik.
     

  11. Selçuk i Asker przeciwko Turcji[28]
Skarga pochodziła od dwóch mieszkańców wioski Islamköy zarzucających, że w czerwcu 1993 r. wojsko spaliło ich domy oraz młyn. Wcześniej siły bezpieczeństwa miały ostrzegać, że pewne zabudowania mogą zostać zniszczone, jeśli będą wykorzystywane przez PKK. Przed podłożeniem ognia żołnierze powiedzieli domownikom, aby wynieśli sprzęty domowe. Gdy mieszkańcy byli w środku, domy podpalono. Zdaniem skarżącym, gdyby nie ucieczka tylnym wyjściem, najprawdopodobniej ulegliby zaczadzeniu. Zniszczeniu uległy wszystkie zabudowania, sprzęty domowe, zapasy żywności i karmy dla zwierząt oraz przydomowe drzewa. Według władz tureckich domy zostały natomiast podpalone przez PKK jako kara za dobre stosunki mieszkańców, w tym samych pokrzywdzonych, z siłami bezpieczeństwa. Taką wersję mieli przedstawić świadkowie w związku ze skargą, jaką poszkodowani skierowali do gubernatora bezpośrednio po wydarzeniach. Wojsko w ogóle nie wchodziło do wsi w czerwcu 1993 r., a żandarmeria nie otrzymała informacji o podpaleniach. W czasie postępowania w Strasburgu reprezentanci władz twierdzili, że skarga przeciwko Turcji powstała z inspiracji PKK oraz z chęci wyłudzenia pieniędzy.

Podczas dochodzenia prowadzonego przez Komisję władze tureckie pomimo ponawianych żądań nie przedstawiły dokumentów dotyczących operacji wojskowych w czerwcu 1993 r. Nie stawili się również na wezwanie dwaj prokuratorzy, którzy wyjaśniali sprawę podpaleń. Komisja uznała za potwierdzoną tę wersję wydarzeń, którą przedstawili skarżący; ich zeznania określono jako szczegółowe, szczere i przekonujące.

Trybunał orzekł przy jednym głosie przeciwnym, że zniszczenie domów, po którym skarżący musieli opuścić swą wioskę, stanowiło naruszenie prawa do życia prywatnego i rodzinnego (art. 8) oraz prawa własności (art. 1 Protokołu nr 1). Uznał również, iż spalenie całego dobytku na oczach starszych 54- i 60-letnich ludzi, którzy całe życie spędzili w Islamköy, było dla nich szczególnie bolesne. Sprawcy, wykonując wcześniej przygotowaną akcję, musieli sobie zdawać z tego pełną świadomość. Poszkodowanym nie udzielono później jakiejkolwiek pomocy. Zanim przenieśli się do krewnych w Diyarbakir, skazani byli przez kilka dni na tułaczkę i współczucie innych mieszkańców. Trybunał stwierdził dlatego, że doszło do złamania przez Turcję najważniejszego po prawie do życia postanowienia Konwencji – artykułu 3, który zabrania tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania (osiem głosów do jednego). Turcji nakazano dodatkowo wypłacenie pokrzywdzonym odszkodowania za straty materialne (zniszczone zabudowania, sprzęty, utracone dochody, koszty znalezienia zastępczego mieszkania) w wysokości odpowiednio 17.760 i 22.408 funtów angielskich oraz każdemu 10 tysięcy funtów za straty niematerialne.

 

  1. Rozwój i zmiana orzecznictwa strasburskiego w sprawach kurdyjskich. Stanowisko sędziego tureckiego.
Chociaż do rozstrzygnięcia pierwszych spraw kurdyjskich doszło dopiero w 1996 r., można dokonać już pewnych obserwacji odnośnie zmiany podejścia Trybunału. Przypadki pochodzące z Turcji przyczyniły się, a w niektórych wypadkach to one właśnie spowodowały, modyfikację rozumienia wymogów łączonych z poszczególnymi artykułami Konwencji. Wiodły też do sformułowania "pozytywnych" obowiązków państwa.
  1. Prawo do życia (art. 2)
  2. Prawo to ma z oczywistych powodów podstawową rangę i jest jednym z fundamentów również systemu ochrony stworzonego przez Radę Europy. Należy więc dołożyć szczególnych starań, aby nie było naruszane. Jak jednak widzieliśmy, w niemal wszystkich sprawach przeciwko Turcji, które dotyczyły art. 2, okoliczności wydarzeń przedstawione przez skarżących były kwestionowane przez władze. Bardzo często faktów nie udawało się również zrekonstruować w czasie dochodzenia prowadzonego przez delegatów Komisji, ponieważ nie stawiali się wezwani świadkowie, a dodatkowo władze nie przedstawiały żądanych dokumentów oraz akt prowadzonego postępowania wyjaśniającego. Organa strasburskie mogły co najwyżej wytknąć Turcji, że nie wykazała woli współpracy oraz nie dołożyła starań, aby wezwane osoby, w tym "jej" prokuratorzy, urzędnicy i wojskowi, stawili się na przesłuchanie. Taki brak nie upoważniał jednak do automatycznej konkluzji, że należy uznać za udowodnione zarzuty skarżącego. Dlatego Komisja, a później Trybunał uznawały, że nie są w stanie "bez usunięcia uzasadnionych wątpliwości" ustalić, że doszło np. do zaginięcia, w które uwikłane były siły bezpieczeństwa. Przyjmowano więc, że Turcji nie można skazać za naruszenie "substancjalnego" aspektu prawa do życia (jej służbom nie udało się przypisać odpowiedzialności za zaginięcie i domniemaną śmierć lub – wprost – za bezprawne odebranie życia), lecz jedynie aspektu "proceduralnego" art. 2, gdyż władze tureckie nie przeprowadziły adekwatnego i skutecznego postępowania w sprawie zaginięcia lub śmierci. Po orzeczeniu Kurt przeciwko Turcji (Wielka Izba) wydawało się nawet, że Trybunał zamknie możliwość posłużenia się proceduralną częścią art. 2 w odniesieniu do zaginięć, które nastąpiły po "nieewidencjonowanym aresztowaniu". Sędziowie postanowili wówczas użyć do analizy zatrzymania, którego świadkiem była jedynie matka aresztowanego i któremu to wydarzeniu władze później zaprzeczały, art. 5 Konwencji gwarantujący prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego. Szczęśliwie w następnych przedstawianych mu do osądzenia przypadkach zaginięć Trybunał dokonywał ich "odróżnienia" od "sprawy Kurta". Jeśli istnieli więc inni świadkowie zatrzymania lub osoby, które widziały aresztowanego na posterunku policji albo w więzieniu (i okoliczność tę potwierdziły w jakimś zeznaniu albo dokumencie), fakt zatrzymania uznawano za udowodniony. Było tak również wtedy, gdy władze tureckie nie mogły odnaleźć owego świadka, aby przez delegatami Komisji potwierdził swe wcześniejsze oświadczenie.

    Do wspomnianego "odróżnienia" doszło w wyroku Wielkiej Izby w sprawie Çakici przeciwko Turcji, przywoływanej przeze mnie już wcześniej. Turcja została w niej uznana winną "podwójnego" naruszenia prawa do życia – zarówno w "substancjalnej", jak i "proceduralnej" części art. 2. Podejście to Trybunał powtarzał już konsekwentnie w kolejnych sprawach, zarówno gdy dotyczyły one "nieewidencjonowanych zatrzymań", po którym aresztowany nie wracał do domu, jak i przypadków niewyjaśnionych zgonów, jakie nastąpiły w czasie przetrzymywania przez siły bezpieczeństwa. [29]

    Sędziowie rozwinęli również pewne "pozytywne tezy" dotyczące użycia przemocy przez upoważnionych do tego funkcjonariuszy. Siłowy środek, jeśli ma nie naruszać prawa do życia i pozostać w zgodzie z art. 2, musi być proporcjonalny w stosunku do zagrożenia; nie może przyjąć ekscesywnej, nieusprawiedliwionej konkretnymi okolicznościami formy. Akcja, której częścią jest użycie przemocy, powinna być też "odpowiednio zaplanowana i wykonana", aby zminimalizować prawdopodobieństwo przypadkowej śmierci osób cywilnych. [30] Dlatego Trybunał stwierdził jednogłośnie naruszenie art. 2, gdy siły bezpieczeństwa wystrzeliły 50-55 pocisków z broni automatycznej, aby sforsować drzwi, zza których – jak twierdziły – miał paść pojedynczy strzał. Znajdujący się za drzwiami mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych ran. [31] W innej sprawie również jednogłośnie orzeczono naruszenie prawa do życia, gdy śmierć nastąpiła w wyniku znalezienia się mieszkańców wioski na linii ognia po "zasadzce" zorganizowanej przez siły bezpieczeństwa na "terrorystów z PKK". [32]

    W następstwie publikacji raportu po wypadku w Susurluk Trybunał został zachęcony do kolejnego, bardzo istotnego rozszerzenia nakazów dyktowanych przez art. 2. Uznał mianowicie, że w sytuacji powtarzających się zabójstw, dokonywanych przez "nieznanych sprawców", władze zobowiązane były podjąć pozytywne kroki służące ochronie zagrożonych. Jeśli więc policja lub inne jednostki odpowiedzialne za utrzymanie bezpieczeństwa pozostały bezczynne, gdy np. działacze kurdyjscy, których zabito, otrzymywali wcześniej pogróżki, państwo winne jest także złamania prawa do życia. W sytuacji realnego zagrożenia życia władze muszą podjąć skuteczne środki prewencyjne, nawet takie jak przydzielenie ochrony, aby zapobiec niebezpieczeństwu. [33]

    Do bardzo istotnego rozszerzenia zakresu art. 2 mogło też dojść w sprawie Ilhan przeciwko Turcji, rozpatrywanej przez Wielką Izbę. Chodziło w niej o ciężkie uszkodzenia ciała, grożące utratą życia, u osoby zatrzymanej przez siły bezpieczeństwa. [34] Pięciu z siedemnastu sędziów uznało, że spowodowanie tak poważnych obrażeń powinno być analizowane w kontekście prawa do życia. Prawo to wchodzi w grę nie tylko wtedy, gdy nastąpiła śmierć, ale również jeśli zaskarżone działania stworzyły takie niebezpieczeństwo. Większość sędziów wyraziła jednak pogląd, iż doznanie ciężkich obrażeń ciała będzie rozpatrywane w perspektywie art. 3, który zabrania tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania.
     

  3. Zakaz tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania (art. 3)
  4. Trybunał wielokrotnie podkreślał, że zapisany w art. 3 zakaz stanowi wraz z prawem do życia jedną z podstawowych wartości demokratycznych społeczeństw tworzących Radę Europy. Konwencja bezwzględnie zabrania tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania; nie zawiera przepisu wprowadzającego wyjątki. Państwo nie może się uchylić od tego obowiązku nawet w przypadku wojny lub innego niebezpieczeństwa publicznego zagrażającego życiu narodu. Złe traktowanie musi osiągnąć pewien minimalny stopień dolegliwości, aby można mówić o złamaniu art. 3. Oczywiście do poważniejszego naruszenia Konwencji dochodzi w przypadku tortur, które są "umyślnym nieludzkim traktowaniem powodującym bardzo poważne i okrutne cierpienia". [35] Stwierdzenie faktu dopuszczenia się tortur ściąga też szczególną niesławę na państwo winne ich stosowania.

    Turcja kilkakrotnie skazywano za posłużenie się torturami. Było tak, gdy Trybunał stwierdzał, że władze odpowiadają za zaginięcie osoby, a istniały dodatkowo zeznania osób, które widziały zaginionego w więzieniu w ciężkim stanie (np. Çakici przeciwko Turcji). Identycznie postąpiono, gdy Turcję uznano winną śmierci człowieka, który w więzieniu doznał zawału serca, a władze nie potrafiły wytłumaczyć, w jaki sposób na jego ciele znalazło się szereg obrażeń (złamanie mostka, ślady na stopie wskazujące na falakę oraz przyczepienie elektrod, liczne sińce; Salman przeciwko Turcji). [36] Za tortury uznano również ciężkie pobicie kolbami karabinów dokonane przez żołnierzy (Ilhan przeciwko Turcji) oraz połączenie aktów fizycznej i psychicznej przemocy, a przede wszystkim dokonanie gwałtu na przesłuchiwanej (Aydin przeciwko Turcji). Nieludzkiego i poniżającego traktowania dopatrzono się natomiast m.in. wtedy, gdy ciało uprowadzonego nosiło ślady pewnych obrażeń, jakie nastąpiły przed śmiercią (Mahmut Kaya przeciwko Turcji) [37] oraz gdy żandarmi umieścili zatrzymanego w ciemnej, zimnej celi, żywili tylko chlebem i wodą, zasłonili oczy opaską oraz bili w sposób, który pozostawił liczne rany i sińce (Tekin przeciwko Turcji). [38]

    Generalnie sędziowie byli skłonni stwierdzić naruszenie art. 3 we wszystkich tych sprawach, gdzie orzekali o pogwałceniu art. 2, jeśli istniał jakiś "punkt zaczepienia" w postaci zeznania świadka albo jakiegoś dokumentu, wskazujący na poddanie aresztowanego lub "zaginionego" ciężkiemu traktowaniu przez siły bezpieczeństwa. Gdy takiego materiału brakowało, Trybunał nie skazywał Turcji na zasadzie "domniemanego sprawstwa". [39] Turcję uznano jednak winną złamania art. 3, gdy na ciele porwanych, a następnie zamordowanych przez "nieznanych sprawców" aktywistów kurdyjskich, którym władze nie zapewniły odpowiedniej ochrony (łamiąc przez to art. 2), znaleziono ślady świadczące o poniżającym traktowaniu (Mahmut Kaya przeciwko Turcji).

    Trybunał strasburski rozszerzył istotnie w dwojaki sposób możliwość zastosowania art. 3. Po pierwsze, jako sprzeczne z zakazem nieludzkiego i poniżającego traktowania postanowił zakwalifikować pewne formy postępowania władz w stosunku do osób bliskich zaginionym. Tak działo się, gdy ojciec lub matka przez wiele lat starali się uzyskać od władz wojskowych lub prokuratury jakiekolwiek informacje o losie zatrzymanego syna albo córki, a napotykali jedynie obojętność instytucji państwowych, słyszeli, iż brakuje zapisów o aresztowaniu i że najlepiej poszukaliby swego dziecka w górach w szeregach PKK. Musiało to rodzić trwającą przez lata niepewność, pogłębioną przez podejrzenie, iż bliska osoba została zamordowana (np. Kurt przeciwko Turcji, Timurtas przeciwko Turcji, Taş przeciwko Turcji, Çiçek przeciwko Turcji). [40] Po drugie, zmianie uległy werdykty dotyczące niszczenia domów i dobytku przez siły bezpieczeństwa. W początkowych orzeczeniach (Akdivar oraz Inni przeciwko Turcji[41], Mentes oraz Inni przeciwko Turcji) sędziowie stwierdzali złamanie prawa do życia prywatnego oraz rodzinnego (art. 8) oraz prawa własności (art. 1 Protokołu nr 1), powstrzymując się jednak od podjęcia analizy w perspektywie art. 3. [42] Ale już w Selçuk i Asker przeciwko Turcji Trybunał uznał, że art. 3 ma zastosowanie i został naruszony. Z sędziowskich uzasadnień wynika, że niszczenie na oczach mieszkańców, nierzadko starszych lub sędziwych ludzi, ich całego dobytku i dorobku życia musi rodzić szczególny ból. Dodatkowo w wielu przypadkach pokrzywdzeni nie otrzymali żadnej pomocy, nie zapewniono im zastępczego dachu nad głową, a nawet podstawowych środków do życia, zmuszono do tułaczki po sąsiadach lub członkach rodziny. Działanie takie jest nieludzkie i poniżające.
     

  5. Prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego (art. 5)
  6. Jak wspomniałem już wcześniej, w związku z proklamowaniem stanu wyjątkowego tureckie przedstawicielstwo przy Radzie Europy przekazało 6 sierpnia 1990 r. notę o uchyleniu pewnych gwarancji zapisanych w Konwencji. Później zakres tego uchylenia uległ modyfikacji, ale nadal Turcja zastrzegała sobie możliwość ograniczania prawa do wolności i bezpieczeństwa osobistego. Wydanie deklaracji o uchyleniu nie oznacza jednak, że organy Rady Europy muszą przyjąć ją do wiadomości. Każde zawieszenie zobowiązań musi "ściśle odpowiadać wymogom sytuacji", a to podlega sprawdzeniu przez Trybunał.

    Przepisy o stanie wyjątkowym zezwalały na aresztowanie na okres do 4 dni, bez obowiązku poddania takiej czynności sądowej kontroli, każdej osoby podejrzanej o popełnienie czynu przekazanego do kompetencji sądów bezpieczeństwa narodowego. Jeśli sprawca działał "kolektywnie", czas dozwolonego zatrzymania ulegał wydłużeniu do 30 dni. O dopuszczalności aż tak długiego "niekontrolowanego" aresztu Trybunał wypowiedział się w sprawie Aksoy przeciwko Turcji. Skarżący został zatrzymany wraz z 12 innymi osobami (a więc jego czyn był "kolektywny") za wspomaganie PKK i kolportaż jej broszur. Jak ustaliła Komisja, przetrzymywano go przez co najmniej 14 dni, poddając różnorakim torturom. Gdy Trybunał przystąpił do ustalenia, czy zatrzymanie było zgodne z art. 5, władze tureckie powołały się na swe noty przesłane Rady Europie. Sędziowie przyznali, że zjawisko terroryzmu stwarza zagrożenie dla "życia narodu". Władze są dlatego uprawnione do podjęcia szczególnych, odpowiednich do niebezpieczeństwa kroków. Przysługuje im przy tym znaczny "krajowy margines swobody ocen", co oznacza, że sędzia międzynarodowy nie powinien pochopnie ingerować w czynności krajowych organów. To uprawnienie władz nie jest jednak nieograniczone; muszą one wykazać, że użyte środki "ściśle odpowiadały wymogom sytuacji".

    Sędziowie wskazali, że art. 5 ma zapewnić ochronę przed arbitralną ingerencją ze strony władz. Szybka interwencja sądu jest też niezbędna aby zapobiec i wykryć przypadki tortur i złego traktowania, których Konwencja całkowicie zabrania. Trybunał nie został przekonany, że trwające aż 14 dni zatrzymanie bez kontroli sądu było potrzebne aby zweryfikować dowody i dokonać innych czynności śledczych. Aresztowany nie miał ponadto do swej dyspozycji środków prawnych zabezpieczających przed brutalnością policji. [43] Aksoy pozbawiony był dostępu do lekarza oraz prawnika, a prokurator nie wszczął postępowania, gdy zatrzymany pojawił się u niego po zwolnieniu z aresztu z wyraźnymi śladami złego traktowania. Uchylenia się przez władze tureckie od konwencyjnych zobowiązań nie można zatem uznać za "ściśle odpowiadające wymogom sytuacji". Art. 5 ma zastosowanie i Turcja jest winna złamania zawartych w nim nakazów. [44]
     

  7. Swoboda wypowiedzi (art. 10), wolność zgromadzania się i stowarzyszania się (art. 11)
  8. W Özgür Gündem przeciwko Turcji Trybunał sformułował bardzo ważną tezę mówiącą, że chociaż art. 10 zobowiązuje władze państwowe zasadniczo do powstrzymania się od ingerencji w swobodę wypowiedzi ("negatywny" obowiązek), to w pewnych okolicznościach nakłada na nie także "pozytywny" nakaz podjęcia działań stwarzających warunki do cieszenia się wolnością słowa. Państwo może więc złamać art. 10 również w wyniku swego zaniechania. Tak będzie m.in. wtedy, gdy władze krajowe nie podejmą środków chroniących media, dziennikarzy, a także osoby związane z rozpowszechnianiem publikacji przed atakami. Aby taki obowiązek aktywnego działania powstał, musi wystąpić realne zagrożenie. Trybunał nie miał wątpliwości, że tak było z kurdyjskim dziennikiem, którego personel poddany był wielu atakom ze strony "nieznanych sprawców", w tym tak poważnym, jak zabójstwa.

    Trybunał wyraźnie zaznaczył, że wolność słowa gwarantuje – nawet w okresie szczególnych napięć – przedstawianie różnych poglądów, w tym mówiącego o niepodległości Kurdystanu. Nie można też uznać, że omówienie oświadczeń PKK oraz opublikowanie wywiadu z jej przywódcą Abdullahem Öcalanem usprawiedliwiało nałożenia kar, jeśli materiały nie nawoływały do użycia przemocy. Podobnie należy postąpić z krytycznymi wobec władz artykułami, gdy opierają się na faktach i zostały napisane w interesie społecznym (np. o "ewakuacjach" i niszczeniu wiosek, porwaniach, "zaginięciach" i skrytobójczych mordach, bierności policji i prokuratury, powiązaniach służb specjalnych z antykurdyjskimi działaniami "nieznanych sprawców"). Władzom tureckim nie przyznano ponadto racji, gdy ukarały dziennikarzy za wydrukowanie nazwisk osób odpowiedzialnych za utrzymanie porządku oraz zwalczanie terroryzmu, gdyż te dane były publicznie znane.

    Trybunał kilkakrotnie rozpoznał skargi będące następstwem rozwiązania przez turecki Sąd Konstytucyjny partii politycznych. Ugrupowania te zapisały w swoich programach m.in. podjęcie działań na rzecz zrównania praw Turków i Kurdów. Podkreślały, że choć ich celem jest utrzymanie integralności kraju, to Kurdowie powinni posiadać możliwość utworzenia – jeśli taka będzie ich wola – własnego państwa lub stworzenia federacji z Turcją. Obecny konflikt w południowo-wschodniej Anatolii jest następstwem dyskryminacyjnej polityki państwa opartej na tureckim nacjonalizmie stworzonym w latach 20. poprzedniego wieku przez Atatürka.

    Turecki Sąd Konstytucyjny uzasadniał decyzje o rozwiązaniu partii naruszeniem przez nie konstytucji. Ta mówi bowiem o istnieniu jednego narodu i kultury tureckiej, które nie dzielą się na "większość" i "mniejszości". Wszyscy obywatele kraju są Turkami i posiadają identyczne prawa. Kurdowie to co najwyżej grupa etniczna stanowiąca część narodu tureckiego. Fakt istnienia kurdyjskiego języka nie upoważnia do uznania Kurdów za mniejszość. Każdy program, który posługuje się pojęciem narodu kurdyjskiego, podważa integralność terytorialną kraju, usprawiedliwia w imię zasady samostanowienia prowadzenie wojny lub powstania, a przez to jest zbliżony do stanowiska organizacji terrorystycznych, takich jak PKK. Dla tego rodzaju ugrupowań nie ma miejsca w tureckiej demokracji.

    Trybunał w Strasburgu jednogłośnie stwierdzał, że decyzje o rozwiązaniu były sprzeczne z art. 11 Konwencji [45]. Zdelegalizowane partie polityczne nigdy nie wzywały do walki zbrojne i jej nie pochwalały. Starały się natomiast demokratycznymi i pokojowymi metodami, przez dialog i porozumienie, zrealizować swój program reformy państwa. Odwoływały się też do wielu podstawowych aktów prawa międzynarodowego – Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka NZ, Aktu Końcowego KBWE z Helsinek oraz Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Fakt, iż jakiś projekt polityczny jest uważany za niezgodny z bieżącymi zasadami oraz strukturą państwa tureckiego nie oznacza, że narusza on demokratyczne zasady.
     

  9. Słuszne zadośćuczynienie (art. 41, poprzednio art. 50)
  10. W pierwszych orzeczeniach o niszczenie domów (Akdivar oraz Inni przeciwko Turcji, Mentes oraz Inni przeciwko Turcji) Trybunał ograniczył się do stwierdzenia, że doszło do złamania Konwencji. Ustalenie wysokości zadośćuczynienia pozostawiono stronom, zastrzegając jednak, że jeśli do porozumienia nie dojdzie, Trybunał wróci do tej sprawy. Tak też musiało się stać. [46] We wszystkich kolejnych orzeczeniach Trybunał już w wyroku sam określał wysokość odszkodowania za straty materialne i niematerialne. Ze względu na wysoką inflację w Turcji było ono zazwyczaj wyrażane (lub przeliczane) w walucie wymienialnej, głównie funtach angielskich. Jeśli wyliczenia szkód materialnych były precyzyjne i wiarygodne, Trybunał przyznawał odpowiadające im (lub zbliżone) odszkodowanie. W sprawach dotyczących śmierci lub ciężkiego uszkodzenia ciała, będącego rezultatem tortur lub nieludzkiego traktowania, brakowało tak jednoznacznego przelicznika. Ale i tu, gdy skarżący powoływali się na wyliczenia oparte na spodziewanym dochodzie, który byłby uzyskiwany w razie kontynuowania dotychczasowej aktywności zawodowej, stanowiąc podstawę utrzymania rodziny, sędziowie uwzględniali przedstawione im kalkulacje. Tak więc w przypadku Abdüllatifa Ilhana, poważnie pobitego przy zatrzymaniu przez siły bezpieczeństwa, co doprowadziło do trwałego inwalidztwa, odszkodowanie wyniosło aż ponad 80 tysięcy funtów. W innych sprawach, gdy z kalkulacji wynikały olbrzymie, kilkumilionowe sumy, Trybunał obliczał przyznawaną kwotę przez porównywanie z podobnymi przypadkami (ostatecznie były to sumy ok. 40 tysięcy funtów). Jeśli chodzi o zadośćuczynienie za szkody niematerialne, to kwoty wzrastały wraz z poważnym charakterem naruszeń (np. w sprawie Aydin przeciwko Turcji, gdzie chodziło o gwałt, było to 25 tysięcy) oraz gdy władze tureckie zaprzeczały faktom zatrzymania i nie reagowały na interwencje najbliższych krewnych lub prowadziły "pozorowane" postępowania (były to sumy rzędu 25-50 tysięcy).
     

  11. Stanowisko tureckiego sędziego
W składzie Trybunału zasiada z urzędu sędzia reprezentujący kraj, przeciwko któremu skierowano skargę. Od listopada 1998 r. jest nim Riza Türmen, wieloletni dyplomata, a przed wyborem ambasador–stały przedstawiciel Turcji przy Radzie Europy. Ze względu na tę ostatnią funkcję sędzia Türmen wycofywał się z udziału w sprawach przeciwko swemu krajowi. Na jego miejsce władze tureckie wyznaczały, jako tzw. sędziego ad hoc, poprzedniego sędziego – Feyyaza Gölcüklü.

W każdym wcześniej przywoływanym orzeczeniu, gdy zaznaczałem, że do skazania Turcji doszło przy jednym głosie przeciwnym, ów głos należał do sędziego Gölcüklü. Swe racje przedstawiał on w opiniach odrębnych dołączonych do wyroków. Sędzia kwestionował m.in. zbyt szerokie – jego zdaniem – rozumienie pojęcia "ofiary" naruszenia Konwencji przyjęte przez Trybunał, które umożliwiło rozpatrzenie skarg składanych przez krewnych, np. przez brata, osoby bezpośrednio poszkodowanej. Taka interpretacja wiedzie, wbrew zapisom Konwencji oraz intencjom jej twórców, ku stworzeniu czegoś na kształt tzw. skargi powszechnej (actio popularis) lub "skargi przez pośrednika". Gdyby Trybunał podzielił to wnioskowanie tureckiego sędziego, musiałby na wstępnym etapie postępowania odrzucić szereg skarg, w których orzekł później złamanie Konwencji, w tym wskazań dotyczących prawa do życia i zakazu tortur.

W zdaniach odrębnych do pierwszych "orzeczeń kurdyjskich" pojawiły się także sformułowania powtarzające zarzut władz tureckich, iż wniesienie skargi, dokonane poprzez kurdyjskie inicjatywy istniejące za granicą, stanowi część anty-tureckiej kampanii propagandowej (w tekście można było natrafić na takie określenia jak "polityczne machinacje zmierzające do zdyskredytowania państwa", "zła wola i polityczny spisek"). Sędzia konsekwentnie przekonywał, że w Turcji istnieją skuteczne środki obrony praw i dlatego nie doszło do złamania art. 13. Na poparcie tej tezy dołączał orzeczenia wydane przez sądy swego kraju. Poszkodowani powinni byli szukać pomocy w tureckich sądach. Z tego też powodu w pierwszych sprawach przeciwko Turcji sędzia Gölcüklü w ogóle nie ustosunkowywał się do merytorycznych zarzutów stawianych przez autorów skarg.

Interesujące jest, jak sędzia Gölcüklü głosował w sprawach, które dotyczyły najpoważniejszych naruszeń praw człowieka. Właściwie w każdym przypadku, gdy Turcji zarzucano złamanie prawa do życia, pojawiał się głos sprzeciwu. Dotyczył on jednak "substancjalnej" części art. 2. Zdaniem tureckiego sędziego Trybunał na podstawie zbyt słabych dowodów przypisywał Turcji odpowiedzialność za śmierć osób zaginionych lub zmarłych w areszcie. Materiały przedstawione przez strony nie upoważniały, aby "bez uzasadnionych wątpliwości" uznać winę jego kraju. Czasami jednak i ten sędzia musiał ustąpić przed dowodami, mimo iż reprezentanci Turcji kwestionowali je w czasie postępowania przed Trybunałem. Tak stało się w sprawie Ertak przeciwko Turcji, w której niezwykle wyczerpujące zeznania mówiące o pobycie w więzieniu i wrzuceniu do celi ciężko pobitego, nie dającego oznak życia "nieewidencjonowanego więźnia", złożył inny zatrzymany.

Sędzia Gölcüklü nie zgadzał się również z konstatacją Trybunału, że Turcja jest winna złamania art. 2, gdyż nie zapewniła wymaganej ochrony zagrożonym aktywistom kurdyjskim. Jego zdaniem obowiązek taki byłby nadmiernie uciążliwy, szczególnie w regionie, gdzie "terroryści z PKK i Hizbollahu oraz członkowie skrajnej lewicy, ośmieleni i popierani przez zagraniczne siły, wykorzystują każdą sposobność do popełniania swoich zbrodni" (zdanie odrębne do Mahmut Kaya przeciwko Turcji). Turecki sędzia zgadzał się jednak, że doszło do naruszenia prawa do życia, jeśli śmierć była rezultatem źle zaplanowanej lub wykonanej akcji sił bezpieczeństwa. Głosował również prawie zawsze za uznaniem, iż Turcja złamała "proceduralną" część art. 2, gdy władze nie przeprowadziły wymaganego postępowania wyjaśniającego okoliczności zgonu, zamachu lub zaginięcia.

Reprezentant Turcji w niemal każdej sprawie głosował przeciwko przyznaniu zadośćuczynienia (lub wypowiadał się za zmniejszeniem jego wysokości, uznając ją za wygórowaną) oraz nie zgadzał się, iż władze przeszkadzały skarżącemu we wnoszeniu skargi.

 

  1. Ewolucja stanowiska Turcji. Wpływ "spraw kurdyjskich" na sytuację w kraju.
Reakcją władz tureckich na pierwsze "skargi kurdyjskie" była próba przedstawiania ich jako propagandowych działań zmierzających do podważenia dobrego imienia kraju i wykazania, że dostępne w Turcji środki prawne są nieskuteczne i dlatego poszkodowanym pozostaje wyłącznie sąd międzynarodowy – Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Zarzut ten miał potwierdzać fakt, iż skargi napływały poprzez londyński Kurdish Human Rights Project. Obecnie takich oskarżeń już nie słychać. Zmieniło się także nastawienie władz tureckich do misji dochodzeniowych kierowanych do Turcji, aby wyjaśnić rozbieżnie wersje wydarzeń przedstawiane przez strony. Nie zdarza się więc już, że odpowiednie służby państwowe mają kłopoty ze znalezieniem wezwanych na przesłuchanie świadków, że prokuratorzy nie pojawiają się, ponieważ uznali, iż nic nowego nie są w stanie powiedzieć lub się nie przygotowali, że nie można wezwać gubernatora lub wojskowego lub że aktualnie świadek udał się na urlop albo na poligon. Wezwani zaczęli się stawiać na przesłuchania przed delegatami Trybunału, a wcześniej Komisji! Co prawda czasami udzielając wyjaśnień zasłaniają się oni brakiem pamięci lub innymi okolicznościami (np. potrzebą wcześniejszego zapoznania się z pewnymi dokumentami), ale i to stanowi istotną informację. W konsekwencji strasburscy delegaci mogą widzieć reakcję osób wystawionych na krzyżowy ogień pytań. Postępowanie wyjaśniające nie musi zostać ograniczone, jak w przeszłości, do zeznań tylko części świadków i drobnego fragmentu (jeśli w ogóle) dokumentów.

Chociaż "sprawy kurdyjskie" nadal szeroko napływają do Strasburga, coraz częściej nie kończą się merytorycznym wyrokiem Trybunału. Dzieje się tak, ponieważ władze tureckie występują wobec skarżących, również w przypadkach najpoważniejszych naruszeń praw człowieka, z ofertą polubownego załatwienia sporu lub przedstawiają Trybunałowi jednostronne oświadczenie o gotowości uznania odpowiedzialności za wydarzenie, które jest przedmiotem postępowania, oraz deklarują wolę wypłaty odszkodowania. Tak stało się ostatnio m.in. w sprawie Akman przeciwko Turcji. [47]

Wersje wydarzeń były "tradycyjnie" rozbieżne. Według skarżącego 19 stycznia 1997 r. ok. godziny 22 w mieście Savur rozpoczęła się strzelanina, która trwała do 3.30 następnego dnia. Po niej siły bezpieczeństwa zaczęły przeszukiwać kurdyjską część miasta, składającą się z 15 budynków. O godzinie 6 przeszukujący dotarli do domu autora skargi. Do środka weszło 5 mężczyzn, czterech z nich w uniformach. Jeden z członków sił bezpieczeństwa zażądał od właściciela domu, aby zawołał swego syna Murata, który mieszkał z żoną w jednym z pokoi. Syn wyszedł, trzymając w dłoni dowód tożsamości. Policjant wziął dokument, spojrzał nań, po czym rzucił na podłogę. Następnie zaczął strzelać do mężczyzny z broni automatycznej. Po zdarzeniu wszystkich domowników zamknięto w sąsiednim pokoju. Odcięto też kabel telefoniczny. Gdy ojcu pozwolono wyjść, w domu była już inna ekipa policyjna. Przy zwłokach syna leżał kałasznikow i kilka magazynków. W wersji przedstawionej przez władze przeszukanie mieszkań nastąpiło po akcji terrorystycznej, w której zginął policjant i żandarm. W domu Akmana siły bezpieczeństwa zostały ostrzelane z jednego z pokoi. Odpowiedziały ogniem. Gdy strzelanina ustała, w środku znaleziono zwłoki mężczyzny, a obok pistolet maszynowy i kilka magazynków. Fakt ten potwierdził wezwany prokurator.

21 marca 2001 r. Sekretariat Trybunału otrzymał deklarację przesłaną przez Stałe Przedstawicielstwo Turcji przy Radzie Europy. Oznajmiała ona, że rząd turecki żałuję, że doszło do użycia "nadmiernej przemocy", która doprowadziła do śmierci Murata Akmana. Nastąpiło to wbrew ustawodawstwu krajowemu oraz determinacji Turcji, aby zapobiec takim aktom. Władze akceptują, że ekscesywne i nieproporcjonalne użycie siły stanowi naruszenie art. 2 Konwencji. Rząd podejmie wysiłki, aby zostały wydane adekwatne instrukcje oraz przyjęto konieczne środki zapewniające gwarancje prawa do życia – włączając w to obowiązek przeprowadzenia skutecznego postępowania wyjaśniającego. Mają temu służyć m.in. nowoprzyjęte rozwiązania prawne. Równocześnie rząd deklaruje wypłacenie skarżącemu kwoty 85 tysięcy funtów angielskich tytułem zadośćuczynienia.

Zaoferowana kwota nie jest mała; jest zbliżona do najwyższych odszkodowań przyznanych przez Trybunał. Skarżący odrzucił jednak tę propozycję, uznając, że deklaracja nie mówi wyraźnie, iż doszło do bezprawnego zabicia nieuzbrojonego człowieka. Pomimo stanowiska ojca zabitego Trybunał uznał jednak, że ze względu na przyjęcie przez Turcję odpowiedzialności za zdarzenie, zapewnienie o podjęciu kroków, aby podobne przypadki się nie powtórzyły oraz wysokość zaoferowanego zadośćuczynienia nie ma powodów do dalszego prowadzenia sprawy. Chciałbym mieć nadzieję, że ta oraz podobne deklaracje władz tureckich złożone w innych sprawach wyrażają rzeczywistą wolę zmiany prawa i praktyki oraz wyjaśnienia "podejrzanych przypadków". Ten optymizm mąci wszakże pewna okoliczność. Deklaracja została przekazana dopiero na 4 dni przed rozpoczęciem w Ankarze dochodzenia Trybunału mającego ustalić okoliczności śmierci Murata Akmana...

Sprawy kurdyjskie ze Strasburga wywierają też wpływ w samej Turcji. Powołują się na nie tamtejsi prawnicy, są zauważane i cytowane przez prokuraturę oraz sądy. Oczywiście istnieje nadal olbrzymia różnica między południowo-wschodnią Anatolią i takimi ośrodkami państwa, jak Ankara i Stambuł oraz między sądami pierwszej instancji i sądami hierarchicznie wyższymi. Choć dochodzi do procesów i skazania osób winnych zabójstw kurdyjskich aktywistów, woli wyjaśnienia wydarzeń z przeszłości nie można nazwać "pełną". Posłużę się tylko jednym przykładem. W sprawie uprowadzenia i zabójstwa Mehmeta Serifa Avsara (Avsar przeciwko Turcji) podejrzanych strażników wiejskich aresztowano już kilka dni po wydarzeniach. Prowadzący postępowanie, wbrew relacjom świadków wydarzeń oraz aresztowanych, konsekwentnie jednak przyjmowali, że sprawców było sześciu, a nie siedmiu. Okoliczność ta miała niezwykle istotne znaczenie. Ów siódmy człowiek miał być bowiem w przeciwieństwie do pozostałych osób Turkiem, sprawiał wrażenie przywódcy (strażnicy tytułowali go müdür, czyli "dyrektor"). Bez niego sprawa wyglądała na "prywatne porachunki", a zastrzelenie przedstawiano jako przypadkowe – miało do niego dojść w czasie szamotaniny podczas próby ucieczki porwanego. Po kilku latach tożsamość siódmego uczestnika wydarzeń "udało się" wreszcie ustalić. Był to sierżant Gültekin Sütçü, wymieniany przez raport po wypadku z Susurluk jako organizator jednego ze "szwadronów śmierci". Nie zatrzymano go jednak od razu ani nie przesłuchano. Nakaz aresztowania sąd wydał dopiero wtedy, gdy okazało się, że sierżant zbiegł do Bułgarii. [48]

Trudno obecnie ocenić, jak skuteczne będą nowe środki prawne wprowadzane lub zapowiedziane przez władze tureckie. Widać jednak wyraźnie, że działania władz są pilnie obserwowane. Na zmianę sytuacji w Turcji mają wpływ różne okoliczności. Do najważniejszych należy "wygaśnięcie" starć między siłami bezpieczeństwa i oddziałami PKK. Istotne są również starania kraju o wejście do Unii Europejskiej, z czym – jako warunek wstępny podjęcia ekonomicznych rokowań – związane jest spełnienie kryteriów politycznych. Do tych ostatnich należy realizowanie wymogów rządów prawa oraz przestrzeganie praw człowieka zagwarantowanych w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Aczkolwiek członkostwo Turcji we Wspólnotach oraz Unii Europejskiej nie jest sprawą najbliższej przyszłości, samo potraktowanie kraju jako partnera rozmów stwarza możliwość wywierania nacisków na załatwienie wielu dotychczasowych problemów. Poza konfliktem kurdyjskim dotyczy to również sprawy cypryjskiej.

Obecnie najważniejsza sprawa kurdyjska znajdująca się w Strasburgu to skarga wniesiona przez przywódcę PKK Abdullaha Öcalana, znajdującego się w tureckim więzieniu. W listopadzie 1998 r. Öcalan został wydalony z Syrii i przez kilka kolejnych miesięcy próbował uzyskać schronienie w paru krajach. 16 lutego 1999 r. w czasie operacji, której przebieg nie został w pełni ustalony, agenci tureckiego wywiadu zatrzymali go w Kenii i potajemnie wywieźli do Turcji. Tam przywódcę PKK postawiono przed sądem bezpieczeństwa narodowego, zarzucając podjęcie działań zmierzających do oderwania części terytorium kraju i stworzenie w tym celu "zbrojnej organizacji przestępczej". Po krótkim procesie Öcalan został skazany na karę śmierci. Wyrok podtrzymał Sąd Kasacyjny, najwyższa instancja sądownicza kraju.

Już 16 lutego 1999 r., a więc w dniu zatrzymania Öcalana, w Europejskim Trybunale Praw Człowieka znalazła się jego skarga (faktycznie została oczywiście wniesiona w jego imieniu przez prawników). Aresztowany przywódca PKK zarzucał władzom Turcji złamanie kilku przepisów Konwencji: prawa do życia, zakazu tortur oraz prawa do rzetelnego procesu sądowego (art. 2, 3 i 6). Zwracał się również, aby Trybunał wydał na podstawie art. 39 swego Regulaminu tymczasowy środek zabezpieczający interesy skarżącego oraz właściwe prowadzenie postępowania. Odpowiedzi na ten wniosek sędziowie udzielili 30 listopada 1999 r. Trybunał nakazywał władzom tureckim niewykonywanie wyroku śmierci, który pięć dni wcześniej stał się prawomocny. Chociaż Turcja nie ratyfikowała do tej pory Protokołu nr 6 do Konwencji, który dotyczy zniesienia kary śmierci, państwa Rady Europy zobowiązane są podjąć kroki ku wyeliminowaniu tej kary ze swoich systemów prawnych. Zgodnie z tym wskazaniem Turcja ogłosiła w 1984 r. moratorium zawieszające wykonywanie wyroków śmierci. [49]

Pomimo nawoływań części opinii publicznej oraz ugrupowań politycznych w Turcji wyrok nie został wykonany. Paradoksalnie zatem bolesne dla ruchu kurdyjskiego zatrzymanie przywódcy PKK może stać się szansą na poszukiwanie politycznego rozwiązania. Öcalan w czasie procesu wezwał do zawieszenia walki zbrojnej. Jego egzekucja zepchnęłaby ponownie kraj ku dramatycznemu konfliktowi. Trybunał przyjął tymczasem w grudniu 2000 r. skargę Öcalana, przekazując ją do rozpoznania Wielkiej Izbie. [50] Sędziowie nie śpieszą się z rozpoczęciem rozprawy. Upływający czas ma przecież dobroczynne działanie. Równocześnie dla Turków i Kurdów.

Przypisy:

¨ Adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych PAN, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ekspert Rady Europy oraz konsultant i współpracownik szeregu organizacji zajmujących się prawami człowieka.

European Treaty Series Nr 5. Polski tekst w Dzienniku Ustaw (1993 r., Nr 61, poz. 284; zm. 1995 r., Nr 36, poz. 175-177). Uwzględnione przeze mnie artykuły Konwencji znajdują się w aneksie na końcu tekstu.

[1] Dotychczas Trybunał wydał tylko dwa merytoryczne wyroki po takich skargach: wniesionej przez Irlandię przeciwko Wielkiej Brytanii (1978 r.) i Cypr przeciwko Turcji (2001 r.).

[2] Izba przekazuje sprawę do rozpoznania Wielkiej Izbie, jeśli może rodzić poważne kłopoty dotyczące interpretacji Konwencji lub przyszłe orzeczenie może okazać się niezgodne z wcześniejszymi rozstrzygnięciami Trybunału. Od wyroku izby niezadowolona strona może złożyć wniosek o rewizję do Wielkiej Izby. Werdykty Wielkiej Izby są ostateczne.

[3] Skargi nr 9940-9944/82. Zob. "Human Rights Law Journal" 1985, s. 33.

[4] Możliwość taką dopuszcza art. 15 Konwencji w przypadku wojny lub innego niebezpieczeństwa publicznego zagrażającego życiu narodu. Środki uchylające realizowanie zobowiązań zapisanych w Konwencji nie mogą być dowolne, lecz muszą "ściśle odpowiadać wymogom sytuacji" i nie pozostawać w sprzeczności z innymi zobowiązaniami wynikającymi z prawa międzynarodowego. Nie można przy tym uchylić się od zobowiązań dotyczących prawa do życia, zakazu tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania, niewolnictwa i pracy przymusowej oraz karania bez podstawy prawnej (odpowiednio art. 2, 3, 4, 7).

[5] Orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka publikowane były do końca 1995 r. w Publications of the European Court of Human Rights, Series A: Judgments and Decisions, Registry of the Court, Council of Europe, Strasbourg, Carl Heymanns Verlag KG, a od 1 stycznia 1996 r. znajdują się w Reports of Judgments and Decisions, Registry of the Court, Council of Europe, Strasbourg, Carl Heymanns Verlag KG. Świetnym źródłem jest strona internetowa Trybunału: www.echr.coe.int (wyroki umieszczane są na niej już w dniu ich ogłoszenia).

[6] Komitet ds. Przeciwdziałania Torturom powołany został na podstawie Europejskiej Konwencji o zapobieganiu torturom oraz nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu (European Treaty Series Nr 126; polski tekst: Dziennik Ustaw z 1995 r., Nr 46, poz. 238), uchwalonej w 1987 r. przez Radę Europy. Komitet dokonuje wizyt, z których powstają poufne sprawozdania. Ich treść może zostać ujawniona na wniosek państwa, którego dotyczą, albo po uzyskaniu większości dwóch trzecich głosów członków, gdy państwo uchyla się od współpracy lub odmawia poprawienia sytuacji zgodnie z zaleceniami Komitetu. Tak stało się w 1992 r., gdy Turcja nie ustosunkowała się do rekomendacji powstałych po trzech wizytach Komitetu oraz w 1996 r., gdy stwierdzono dalsze stosowanie zakwestionowanych metod. Zob. Public Statement on Turkey, CPT/Inf (93) 1 (15 grudzień 1992 r.), Public Statement on Turkey, CPT/Inf (96) 34 (6 grudzień 1996 r.). Te oraz inne dokumenty znajdują się na internetowej stronie Komitetu www.cpt.coe.int

[7] Trybunał zapoznawał się w czasie postępowań przeciwko Turcji zarówno z dokumentacją przygotowaną przez Komitet ds. Przeciwdziałania Torturom, jak i międzynarodowe organizacje pozarządowe. W pierwszym przypadku działo się to "z urzędu", w drugim – gdy organizacja została dopuszczona jako tzw. "przyjaciel sądu" (amicus curiae), przedstawiający Trybunałowi materiały istotne dla dokonania oceny sprawy.

[8] Wyrok z dnia 19 lutego 1998 r., skarga 22729/93.

[9] Wyrok Wielkiej Izby z dnia 25 września 1997 r., skarga 23178/94.

[10] Wyrok z 16 listopada 2000 r., skarga nr 23819/94.

[11] Podstawą był poprzedni art. 28 u. 1 (a) Konwencji. Obecnie, po likwidacji Komisji, dochodzenie przeprowadza Trybunał (art. 38 ust. 1 (a)).

[12] Wyrok Wielkiej Izby z 8 lutego 1999 r., skarga nr 23657/94.

[13] Władze "standardowo" twierdziły, że do aresztowania nie doszło, przyznały jednak – odmiennie niż w wielu innych sprawach – że listopadzie 1993 r. miała miejsce operacja wojskowa w Çiftlibahçe. Ich zdaniem Ahmet Çikici uciekł w góry po przeszukaniu wsi przez wojsko. Jego ciało miało zostać następnie znalezione pośród 55 członków PKK, zabitych w lutym 1995 r. po potyczce zbrojnej z siłami bezpieczeństwa. Jedynym dowodem świadczącym o tożsamości zabitego były dokumenty znalezione przy zwłokach. Władze pomimo nalegań Komisji nie przedstawiły materiałów dotyczących identyfikacji ciała i miejsca pochówku.

[14] Wyrok z 13 czerwca 2000 r., skarga nr 23531/94.

[15] Również przed Trybunałem władze nie okazały oryginału. Reprezentant Turcji przedstawił natomiast kopię dokumentu z wpisanym nań swoim nazwiskiem, by pokazać, jak łatwo współcześnie dokonać fałszerstwa (!).

[16] Przyjmowano np., że osoby wspierające PKK zostały przez PKK porwane (Kurt przeciwko Turcji, wyrok z 25 maja 1998 r., skarga 24276/94) bądź porwane i zamordowane, gdy chciały wrócić do domu (Sarli przeciwko Turcji, wyrok z 25 maja 2001 r., skarga 24490/94). Zakładano też, że PKK, a nie wojsko odpowiada za spalenie domów osób sympatyzujących z PKK (np. Mentes oraz Inni przeciwko Turcji, wyrok Wielkiej Izby z 28 listopada 1997 r., skarga 23186/94). W innej sprawie za wiarygodne przyjęto wyjaśnienie wojskowych, że ujęty przez nich dowódca oddziału PKK, postrzelony w kolano, uciekł im dwa tygodnie później w górach, gdzie zaoferował się pokazać "kryjówki terrorystów" (Taş przeciwko Turcji, wyrok z 14 listopada 2000 r., skarga 24396/94).

[17] M.in. dotyczącej uprowadzenia, torturowania i zastrzelenia lekarza dr Hasana Kayi oraz prezesa Stowarzyszenia Praw Człowieka w Elazig, Metina Cany (Mahmut Kaya przeciwko Turcji, wyrok z 28 marca 2000 r., skarga 22535/93), zabójstw i zamachów na dziennikarzy oraz sprzedawców dziennika Özgür Gündem (Özgür Gündem przeciwko Turcji, wyrok z 16 marca 2000 r., skarga 23144/93; Yasa przeciwko Turcji, wyrok z 2 sierpnia 1998 r., skarga 22495/93), porwania i zabójstwa Mehmeta Serifa Avsara (Avsar przeciwko Turcji, skarga 25657/94; wyrok z 10 lipca 2001 r.). W ostatniej z tych spraw przyczyną zabójstwa być może było, poza ukaraniem za odmowę zapłaty 1 miliarda lirów haraczu, także wywarcie swoistej "presji" na bracie zabitego, członku PKK, który w więzieniu początkowo zgodził się zostać "skruszonym", później jednak zmienił swą decyzję.

[18] Formalnie Hizbollah został zdelegalizowany przez władze jako organizacja zmierzająca do oderwania części terytorium Turcji, aby utworzyć na nim państwo kurdyjskie kierujące się islamskimi zasadami. Po cichu miał się cieszyć jednak poparciem sił bezpieczeństwa, gdyż zwalczał PKK, posługującą się marksistowsko-rewolucyjną frazeologią. W 1999 r. członek Hizbollahu został skazany przez sąd turecki na dożywocie za zabicie dziennikarza Kemala Kiliça. Zabójstwo to było przedmiotem sprawy Kiliç przeciwko Turcji (wyrok z 28 marca 2000 r., skarga nr 22492).

[19] Dulas przeciwko Turcji, wyrok z 30 stycznia 2001 r., skarga nr 25801/94.

[20] Prokurator pokazał wnioskodawczyni, Selmie Tarnikulu, pełnomocnictwo udzielone przez nią adwokatowi, na którym figurowała jako Selma Tan. Skarżąca uznała, że podpis nie należy do niej. W dokumencie dostarczonym później Komisji przez Tarnikulu, a wcześniej – jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze – władzom tureckim, znajdowało się jednak pełne nazwisko skarżącej i jej oryginalny podpis. Turcja nie mogła wyjaśnić, jakim dokumentem posługiwał się prokurator (Tanrikulu przeciwko Turcji, wyrok Wielkiej Izby z 8 lutego 1999 r., skarga nr 23763/94).

[21] Aksoy przeciwko Turcji, wyrok z 18 grudnia 1996 r, skarga nr 21987/93.

[22] Wyrok z 27 lutego 2001 r., skarga nr 25704/94.

[23] Wyrok z 10 kwietnia 2001 r., skarga nr 26129/95.

[24] Przyjęty w 1991 r. przez ONZ tzw. Podręcznik w sprawie skutecznego zapobiegania oraz badania przypadków bezprawnych, arbitralnych oraz zbiorowych egzekucji zawierał Modelowy protokół autopsji, stanowiący wskazówkę dla prokuratorów oraz personelu medycznego. We wprowadzeniu podkreślał, że w kontrowersyjnych przypadkach nie wystarcza pobieżna sekcja; konieczne jest dokonanie systematycznych oraz wszechstronnych badań, aby nie dopuścić do utraty lub pominięcia ważnych szczegółów. Wymagano też przygotowania dokładnej dokumentacji fotograficznej. Na podstawowe błędy i braki pierwszej autopsji zwrócił także uwagę, dr Miloy z uniwersytetu w Sheffield, specjalista medycyny sądowej, o którego opinię zwróciła się Komisja.

[25] Wyrok z 9 maja 2000 r., skarga nr 20764/92.

[26] Identycznym stosunkiem głosów stwierdzono też naruszenie art. 13. Jednogłośnie wypowiedziano się natomiast o braku pogwałcenia art. 3. Za szkody niematerialne Yasie przyznano 6 tysięcy funtów angielskich.

[27] Orzeczenie to dokładniej omawiam i komentuję w mojej książce Swoboda wypowiedzi w orzeczeniach Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, Kraków 2002.

[28] Wyrok z 24 kwietnia 1998 r., skarga nr 23184/94.

[29] Komisja i Trybunał, które były zmuszone ograniczyć się do wielokrotnie bardzo niedostatecznego materiału dowodowego, miały w pierwszych sprawach przeciwko Turcji obawy przed wyciągnięciem z zarzutu zaginięcia, następującego po kwestionowanym przez władze zatrzymaniu, zbyt daleko sięgających konsekwencji. Organizacje zajmujące się obroną praw człowieka, m.in. Amnesty International, zachęcały w materiałach przedkładanych organom strasburskim do powtórzenia podejścia użytego przez Komitet Praw Człowieka NZ (wydaje decyzje dotyczące przestrzegania Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych) oraz Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka (orzeka na podstawie Międzyamerykańskiej Konwencji Praw Człowieka) w sprawach zaginięć mających miejsce w Ameryce Łacińskiej. Obie instytucje uznawały, że nie dochodzi wówczas wyłącznie do aktu stanowiącego złamanie prawa do wolności i bezpieczeństwa, ale do "złożonej postaci naruszenia praw człowieka", która obejmuje pogwałcenie prawa do życia oraz zakazu tortur i nieludzkiego traktowania. Po Çakici przeciwko Turcji rozwiązanie strasburskie zbliżyło się do podejścia zastosowanego przez Komitet Praw Człowieka NZ oraz Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka

[30] Obie "pozytywne tezy" Trybunał sformułował w głośnej sprawie McCann oraz Inni przeciwko Wielkiej Brytanii (wyrok Wielkiej Izby z 27 września 1995 r., skarga nr 18984/91), zwanej "Śmiercią na skale" (Death on the Rock). Dotyczyła ona zabicia przez brytyjskie siły specjalne grupy terrorystów z IRA przygotowujących zamach w Gibraltarze. Wywiad brytyjskie wiedział o przyjeździe grupy i śledził jej kroki. Zdaniem wielu osób akcja nie była "przeciwdziałaniem" sił specjalnych, wyprzedzającym zamach, lecz egzekucją terrorystów. Trybunał uznał, powołując się na dwie "pozytywne tezy", że doszło do złamania Konwencji.

[31] Gül przeciwko Turcji, wyrok z 14 grudnia 2000 r., skarga nr 22676/93. Według wersji przedstawionej przez władze, siły bezpieczeństwa, przeszukując w nocy domy w poszukiwaniu ukrywających się terrorystów z PKK, zapukały do jednego z mieszkań. Drzwi miały się nagle otworzyć, padł zza nich strzał, po czym ponownie je zamknięto. Żołnierze odpowiedzieli ogniem. Choć później funkcjonariusze mieli znaleźć w mieszkaniu dwa pistolety, nie przeprowadzono żadnych testów balistycznych, nie zbadano, czy na dłoniach strzelającego znajdują się ślady prochu, nie szukano też rzekomo wystrzelonego pocisku. Według skarżącego żaden strzał nie padł; żołnierze mogli natomiast wziąć dźwięk otwieranej klamry, która zabezpieczała drzwi, za ładowanie broni. Otworzyli więc ogień w stronę zamkniętych drzwi. Zabitym był syn poważanego w mieście biznesmena i polityka. Rodzina nie miała nigdy żadnych kontaktów z PKK, nie była też podejrzewana o nielegalne działania.

[32] Ergi przeciwko Turcji, wyrok z 28 lipca 1998 r., skarga nr 23818/94. Zabitą była dziewczyna, trafiona w głowę pociskiem na dachu rodzinnego domu, gdzie spała w ciepłą wrześniową noc. Władze wyjaśniały, że pociski padły na wioskę w czasie walki, gdy w zasadzkę zastawioną przez oddział wojska wpadła grupa bojowników PKK. Skarżący twierdził natomiast, że jego córka zginęła w wyniku celowego ostrzelania wioski przez wojsko, które w ten sposób chciało "dać nauczkę" mieszkańcom za zabicie tydzień wcześniej "kolaboranta". Nie mogąc ustalić z braku dokumentacji wojskowej, jak było naprawdę, Trybunał uznał, że wojsko powinno przewidzieć, iż po pojawieniu się oddziału PKK z jednego z dwóch możliwych kierunków wieś znajdzie się w krzyżowym ogniu.

[33] Jeszcze jednak w wyroku z 8 lipca 1999 r. Trybunał w składzie Wielkiej Izby orzekł, że w sprawie Tarnikulu przeciwko Turcji, skarga nr 23763/94 (zastrzelenie kurdyjskiego lekarza w środku dnia na ulicy miasta) nie ma potrzeby rozważania art. 2 z uwzględnieniem pozytywnego obowiązku władz do zapewnienia ochrony. Ale już w dwóch orzeczeniach z 28 marca 2000 r.: Kiliç przeciwko Turcji (zabójstwo dziennikarza Özgür Gündem) oraz Mahmut Kaya przeciwko Turcji (porwanie, torturowanie i zamordowanie prezesa Stowarzyszenia Praw Człowieka oraz kurdyjskiego lekarza, który udzielał wcześniej pomocy Kurdom rannym po starciach z policją w czasie uroczystości nevroz, kurdyjskiego Nowego Roku) postąpił inaczej. Wszystkim zabitym osobom grożono wcześniej śmiercią, dochodziło też do wielu zabójstw innych kurdyjskich aktywistów oraz dziennikarzy. Te dwie sprawy przyczyniły się do sprecyzowania i "utrwalenia" w orzecznictwie Trybunału pozytywnego obowiązku władz do podjęcia skutecznych środków zapobiegawczych chroniących prawo do życia. O zakresie tego obowiązku Trybunał wypowiedział się po raz pierwszy wyraźnie 28 października 1998 r. w orzeczeniu Wielkiej Izby w Osman przeciwko Wielkiej Brytanii (skarga nr 23452/94).

[34] Wyrok Wielkiej Izby z 27 czerwca 2000 r., skarga nr 22277/93. Wersje wydarzeń "tradycyjnie" były odmienne. Według skarżącego do zatrzymania doszło, gdy jego brat oraz inny młody mężczyzna postanowili schronić się w ogrodzie przed żołnierzami dokonującymi przeszukania ich wsi. Po schwytaniu obaj zostali ciężko pobici kolbami karabinów oraz wrzuceni do lodowatego strumienia, aby wrócili do przytomności. Później, już na posterunku, nie dano im suchych ubrań ani nie pozwolono wysuszyć własnych. Doznane uszkodzenia mózgu doprowadziły do częściowego paraliżu. Opis wydarzeń przedstawiony przez władze mówił natomiast, że mężczyźni odnieśli obrażenia, gdy w czasie ucieczki jeden z nich zsunął się ze zbocza góry, a drugi przewrócił w strumieniu. Później sąd ukarał niefortunnych zbiegów za niepodporządkowanie się poleceniu zatrzymania.

[35] Tezy te pochodzą z orzeczenia Irlandia przeciwko Wielkiej Brytanii, A. 25, wyrok z 18 stycznia 1978 r., skarga nr

[36] Wyrok Wielkiej Izby z 27 czerwca 2000 r., skarga nr 21986/93.

[37] U zabitego znaleziono ślady związania rąk drutem, które mogło spowodować przecięcie skóry, oraz obrażenia stóp sugerujące długotrwałe "wystawienie" na działanie zimnej wody lub śniegu. Według opinii lekarskich nie można tego jednak zakwalifikować jako "poważnego i okrutnego" cierpienia, które jest cechą tortur.

[38] Wyrok z 9 czerwca 1998 r., skarga nr 22496/93. W sprawie tej Komisja, a później Trybunał oparli się na opisie wydarzeń i doznanych obrażeń, który pochodził od poszkodowanego i jego ojca. Zatrzymany twierdził ponadto, że rażono go prądem elektrycznym i polewano lodowatą wodą. Nie poddał się jednak badaniu lekarskiemu po zwolnieniu z posterunku żandarmerii, brakowało więc "bardziej pewnego" opisu obrażeń. Gdyby taki dowód istniał, Trybunał stwierdziłby zapewne stosowanie tortur. Na przesłuchanie prowadzone przez Komisję nie stawił się żaden z trzech prokuratorów, którzy zajmowali się skargą wniesioną przez aresztowanego przeciwko żandarmom. Władze przedstawiły natomiast świadków – sąsiadów skarżącego, którzy mieli słyszeć, jak po wyjściu z aresztu chwalił panujące tam warunki (nie przeszkodziło mu to jednak złożyć zaledwie kilka godzin wcześniej skargę w prokuraturze). Komisja uznała te zeznania za niewiarygodne.

[39] Podejście strasburskie w tej sprawie różni się od zastosowanego chociażby przez Międzyamerykański Trybunał Praw Człowieka, który konsekwentnie orzekał, iż uznanie państwa za winne "zaginięcia" pociąga za sobą również stwierdzenie złamania zakazu tortur oraz poniżającego traktowania. Należy bowiem przyjąć, że śmierć nastąpiła po wydarzeniach lub w okolicznościach powodujących szczególne udręczenie.

[40] Powstał jednak problem, jak bliska musi być relacja pokrewieństwa, aby można było orzec, iż doszło do naruszenia art. 3. Z orzecznictwa Trybunału wynika, że będzie tak w przypadku więzi "rodzic-dziecko", ale już w przypadku brata, który podejmował wysiłki wyjaśnienia losu zaginionego, sędziowie nie posłużyli się art. 3 (Çakici przeciwko Turcji).

[41] Wyrok Wielkiej Izby z 16 września 1996 r., skarga nr 21893/93.

[42] Tylko jeden sędzia, Maltańczyk Giuseppe Mifsud Bonnici, zwracał w zdaniu odrębnym uwagę, że art. 3, dotyczący poważniejszego naruszenia, "pochłania" słabsze przepisy art. 8 Konwencji oraz art. 1 Protokołu nr 1.

[43] Aksoy wskazywał, że długie przetrzymywanie bez kontroli sądu stworzyło warunki do poddania go torturom i nieludzkiemu traktowaniu. Przesłuchujący maltretowali go bowiem w pierwszych dniach aresztowania, a kolejne dni Aksoy był trzymany tylko po to, aby "wydobrzał". Przedstawiciele władz tureckich oznajmili natomiast przed Trybunałem, że nie mogą zrozumieć, dlaczego skarżący – skoro, jak twierdzi, został rzekomo poddany torturom – nie złożył żadnych obciążających zeznań (!).

[44] Trybunał zestawił dwa uchylenia dokonane na podstawie art. 15 Konwencji: tureckie i brytyjskie. Oba nastąpiły po to, aby stworzyć warunki dla zwalczania terroryzmu. Reguły oraz działania wprowadzone w Północnej Irlandii uznano za "ściśle odpowiadające wymogom sytuacji", gdyż aresztowanie bez kontroli sądu mogło trwać najwyżej 7 dni, po 48 godzinach od zatrzymania władze musiały zorganizować aresztowanemu kontakt z prawnikiem. Zatrzymani mogli też powiadomić krewnego lub przyjaciela o swym aresztowaniu i mieli zapewniony dostęp do lekarza. Zob. Branningan i McBride przeciwko Wielkiej Brytanii, wyrok z 26 maja 1993 r, skarga nr

[45] Orzeczenia Wielkiej Izby w Zjednoczona Komunistyczna Partia Turcji przeciwko Turcji (wyrok z 30 stycznia 1998 r., skarga nr 19392/92), Partia Socjalistyczna oraz Inni przeciwko Turcji (wyrok z 25 maja 1998 r., skarga nr 21237/93), Partia Wolności i Demokracji przeciwko Turcji (wyrok z 8 grudnia 1999 r., skarga nr 23885/94). Rozwiązanie partii politycznej niesie w Turcji bardzo poważne konsekwencje. Poza konfiskatą majątku partii, jej założyciele, przewodniczący, członkowie ciał wykonawczych, dyscyplinarnych i administracyjnych wszystkich szczebli oraz posłowie do parlamentu tureckiego nie mogą być założycielami innego ugrupowania politycznego. Natomiast osoby, których działania były przyczyną delegalizacji partii, pozbawione są przez 5 lat (poprzednio 10) możliwości zakładania oraz sprawowania funkcji w innej partii (poprzednio prawo zabraniało im członkostwa w innej partii oraz starania się o wybór do parlamentu). Owa "polityczna banicja" służyła do pozbycia się z życia politycznego wielu osób, w tym znanych polityków: na początku lat 80. – Syleymana Demirela (obecny prezydent) i Bulenta Ecevita (obecny wicepremier), a teraz – Necmettina Erbakana (były premier i przywódca Partii Dobrobytu). Sprawa rozwiązania tej ostatniej partii znajduje się obecnie w Trybunale w Strasburgu (31 lipca 2001 r. izba wydała większością 4 głosów do 3 wyrok, iż nie doszło do złamania Konwencji; skarżący wnieśli wniosek o rewizję do Wielkiej Izby).

[46] W Akdivar oraz Inni przeciwko Turcji władze tureckie poinformowały Trybunał, że zawarły porozumienie z czterema z siedmiu autorów skargi, ale prawnicy skarżących, "aby osiągnąć swe polityczne cele polegające na wykorzystywaniu nadzwyczajnej sytuacji w regionie, wmówili następnie skarżącym, iż ugoda nie doszło do skutku". Jak się jednak okazało, czwórka skarżących zgodziła się na "propozycję" władz pod nieobecność swych prawników. Stawili się na wezwanie w obawie, że mogą zostać doprowadzeni przymusowo przez policję. Władze oznajmiły im, że postępowanie w sprawie zadośćuczynienia może potrwać w Trybunale kolejne 4 lata, może zakończyć się nieprzyznaniem jakichkolwiek pieniędzy, a nawet jeśli werdykt będzie korzystny dla skarżących, to i tak mogą nie otrzymać zasądzonych sum. Odszkodowanie przyznane ostatecznie przez Trybunał było nawet kilkakrotnie wyższe niż zaproponowane przez władze.

[47] Wyrok z 26 czerwca 2001 r., skarga 37453/97.

[48] W sprawie uprowadzenia i zabójstwa Mehmeta Serifa Avsara sąd skazał sześć osób. Uczestnicy porwania dostali kary od 8 miesięcy do 6 lat więzienia, sprawca zabójstwa – 20 lat. Ten ostatni mówił jednak w sądzie, że prawdziwymi zabójcami są sierżant Sütçü oraz "skruszony" Mehmet Mehmetoglu (postać ta pojawiała się w tle wielu przypadków niewyjaśnionych mordów i porwań, wymienia ją też raport po wypadku w Susurluk).

[49] Obecnie parlament Turcji pracuje nad szeroką zmianą prawa karnego, której częścią byłoby wykreślenie na czas pokoju kary śmierci. 3 października 2001 r. turecka legislatywa zaakceptowała ponadto szereg poprawek do konstytucji, w tym ograniczającą orzekanie kary śmierci (można ją orzec tylko w okresie wojny i "przechodzenia do wojny" oraz w stosunku do czynów określonych jako terroryzm w ustawie o zwalczaniu terroryzmu).

[50] Trybunał przyjął do rozpoznania wszystkie właściwie zarzuty Öcalana, a więc dotyczące prawa do życia, zakazu tortur i nieludzkiego traktowania, prawa do wolności osobistej i bezpieczeństwa, do rzetelnego procesu, zakazu karania bez podstawy prawnej, prawa do poszanowania życia rodzinnego i prywatnego, wolności myśli, sumienia i wyznania, swobody wypowiedzi, prawa do skutecznego środka odwoławczego, zakazu dyskryminacji, granic stosowania ograniczeń prawa oraz prawa do indywidualnej skargi (odpowiednio art. 2, 3, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 13, 14, 18 i 34 Konwencji).

 

 

 

Aneks: Postanowienia Konwencji przywoływane w tekście.

 

Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności
Artykuł 2  
Prawo do życia

1. Prawo każdego człowieka do życia jest chronione przez ustawę. Nikt nie może być umyślnie pozbawiony życia, wyjąwszy przypadki wykonania wyroku sądowego, skazującego za przestępstwo, za które ustawa przewiduje taką karę.

2. Pozbawienie życia nie będzie uznane za sprzeczne z tym artykułem, jeżeli nastąpi w wyniku bezwzględnie koniecznego użycia siły:

a) w obronie jakiejkolwiek osoby przed bezprawną przemocą;

b) w celu wykonania zgodnego z prawem zatrzymania lub uniemożliwienia ucieczki osobie pozbawionej wolności zgodnie z prawem,

  1. w działaniach podjętych zgodnie z prawem w celu stłumienia zamieszek lub powstania.
 
Artykuł 3  
Zakaz tortur

Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu.

 

Artykuł 5  
Prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego

1. Każdy ma prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego. Nikt nie może być pozbawiony wolności, z wyjątkiem następujących przypadków i w trybie ustalonym przez prawo:

a) zgodnego z prawem pozbawienia wolności w wyniku skazania przez właściwy sąd;

b) zgodnego z prawem zatrzymania lub aresztowania w przypadku niepodporządkowania się wydanemu zgodnie z prawem orzeczeniu sądu lub w celu zapewnienia wykonania określonego w ustawie obowiązku;

c) zgodnego z prawem zatrzymania lub aresztowania w celu postawienia przed właściwym organem, jeżeli istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia czynu zagrożonego karą, lub, jeśli jest to konieczne, w celu zapobieżenia popełnieniu takiego czynu lub uniemożliwienia ucieczki po jego dokonaniu;

d) pozbawienia nieletniego wolności na podstawie zgodnego z prawem orzeczenia w celu ustanowienia nadzoru wychowawczego lub zgodnego z prawem pozbawienia nieletniego wolności w celu postawienia go przed właściwym organem;

e) zgodnego z prawem pozbawienia wolności osoby w celu zapobieżenia szerzeniu przez nią choroby zakaźnej, osoby umysłowo chorej, alkoholika, narkomana lub włóczęgi;

f) zgodnego z prawem zatrzymania lub aresztowania osoby, w celu zapobieżenia jej nielegalnemu wkroczeniu na terytorium państwa, lub osoby, przeciwko której toczy się postępowanie o wydalenie lub ekstradycję.

2. Każdy, kto został zatrzymany, powinien zostać niezwłocznie i w zrozumiałym dla niego języku poinformowany o przyczynach zatrzymania i o stawianych mu zarzutach.

3. Każdy zatrzymany lub aresztowany zgodnie z postanowieniami ustępu 1 lit. c) niniejszego artykułu powinien zostać niezwłocznie postawiony przed sędzią lub innym urzędnikiem uprawnionym przez ustawę do wykonywania władzy sądowej i ma prawo być sądzony w rozsądnym terminie albo zwolniony na czas postępowania. Zwolnienie może zostać uzależnione od udzielenia gwarancji zapewniających stawienie się na rozprawę.

4. Każdy, kto został pozbawiony wolności przez zatrzymanie lub aresztowanie, ma prawo odwołania się do sądu w celu ustalenia bezzwłocznie przez sąd legalności pozbawienia wolności i zarządzenia zwolnienia, jeżeli pozbawienie wolności jest niezgodne z prawem.

5. Każdy, kto został pokrzywdzony przez niezgodne z treścią tego artykułu zatrzymanie lub aresztowanie, ma prawo do odszkodowania.

 

Artykuł 8  
Prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego

1. Każdy ma prawo do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji.

2. Niedopuszczalna jest ingerencja władzy publicznej w korzystanie z tego prawa, z wyjątkiem przypadków przewidzianych przez ustawę i koniecznych w demokratycznym społeczeństwie z uwagi na bezpieczeństwo państwowe, bezpieczeństwo publiczne lub dobrobyt gospodarczy kraju, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwom, ochronę zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności innych osób.

 

Artykuł 10  
Wolność wyrażania opinii

1. Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe. Niniejszy przepis nie wyklucza prawa Państw do poddania procedurze zezwoleń przedsiębiorstw radiowych, telewizyjnych lub kinematograficznych.

2. Korzystanie z tych wolności pociągających za sobą obowiązki i odpowiedzialność może podlegać takim wymogom formalnym, warunkom, ograniczeniom i sankcjom, jakie są przewidziane przez ustawę i niezbędne w społeczeństwie demokratycznym w interesie bezpieczeństwa państwowego, integralności terytorialnej lub bezpieczeństwa publicznego ze względu na konieczność zapobieżenia zakłóceniu porządku lub przestępstwu, z uwagi na ochronę zdrowia i moralności, ochronę dobrego imienia i praw innych osób oraz ze względu na zapobieżenie ujawnieniu informacji poufnych lub na zagwarantowanie powagi i bezstronności władzy sądowej.

 

Artykuł 11  
Wolność zgromadzania się i stowarzyszania się

1. Każdy ma prawo do swobodnego, pokojowego zgromadzania się oraz do swobodnego stowarzyszania się, włącznie z prawem tworzenia związków zawodowych i przystępowania do nich dla ochrony swoich interesów.

2. Wykonywanie tych praw nie może podlegać innym ograniczeniom niż te, które określa ustawa i które są konieczne w społeczeństwie demokratycznym z uwagi na interesy bezpieczeństwa państwowego lub publicznego, ochronę porządku i zapobieganie przestępstwu, ochronę zdrowia i moralności lub ochronę praw i wolności innych osób. Niniejszy przepis nie stanowi przeszkody w nakładaniu zgodnych z prawem ograniczeń w korzystaniu z tych praw przez członków sił zbrojnych, policji lub administracji państwowej.

 

Artykuł 13  
Prawo do skutecznego środka odwoławczego

Każdy, czyje prawa i wolności zawarte w niniejszej konwencji zostały naruszone, ma prawo do skutecznego środka odwoławczego do właściwego organu państwowego także wówczas, gdy naruszenia dokonały osoby wykonujące swoje funkcje urzędowe.

 

Artykuł 15  
Uchylanie stosowania zobowiązań w stanie niebezpieczeństwa publicznego

1. W przypadku wojny lub innego niebezpieczeństwa publicznego zagrażającego życiu narodu, każda z Wysokich Układających się Stron może podjąć środki uchylające stosowanie zobowiązań wynikających z niniejszej konwencji w zakresie ściśle odpowiadającym wymogom sytuacji, pod warunkiem że środki te nie są sprzeczne z innymi zobowiązaniami wynikającymi z prawa międzynarodowego.

2. Na podstawie powyższego przepisu nie można uchylić zobowiązań wynikających z artykułu 2, z wyjątkiem przypadków śmierci będących wynikiem zgodnych z prawem działań wojennych, oraz zobowiązań zawartych w artykułach 3, 4 (ustęp 1) i 7.

3. Każda z Wysokich Układających się Stron, korzystając z prawa do uchylenia zobowiązań, poinformuje wyczerpująco Sekretarza Generalnego Rady Europy o środkach, które podjęła, oraz powodach ich zastosowania. Informować będzie również Sekretarza Generalnego Rady Europy, kiedy podjęte środki przestaną działać, a przepisy konwencji będą ponownie w pełni stosowane.

 

Artykuł 35  
Wymogi dopuszczalności

1. Trybunał może rozpatrywać sprawę dopiero po wyczerpaniu wszystkich środków odwoławczych, przewidzianych prawem wewnętrznym, zgodnie z powszechnie uznanymi zasadami prawa międzynarodowego, i jeśli sprawa została wniesiona w ciągu sześciu miesięcy od daty podjęcia ostatecznej decyzji.

2. Trybunał nie rozpatruje żadnej skargi wniesionej w trybie artykułu 34, która:

a) jest anonimowa lub

b) jest co do istoty identyczna ze sprawą już rozpatrzoną przez Trybunał lub ze sprawą, która została poddana innej międzynarodowej procedurze dochodzenia lub rozstrzygnięcia, i jeśli skarga nie zawiera nowych, istotnych informacji.

3. Trybunał uznaje za niedopuszczalną każdą skargę indywidualną wniesioną w trybie artykułu 34, jeśli uważa, że skarga nie daje się pogodzić z postanowieniami Konwencji lub jej protokołów, jest w sposób oczywisty nieuzasadniona lub stanowi nadużycie prawa do skargi.

4. Trybunał odrzuca każdą skargę, którą uzna za niedopuszczalną w myśl niniejszego artykułu. Trybunał może tak zdecydować w każdej fazie postępowania.

 

Artykuł 41  
Słuszne zadośćuczynienie

Jeśli Trybunał stwierdzi, że nastąpiło naruszenie Konwencji lub jej protokołów, oraz jeśli prawo wewnętrzne zainteresowanej Wysokiej Układającej się Strony pozwala tylko na częściowe usunięcie konsekwencji tego naruszenia, Trybunał orzeka, gdy zachodzi potrzeba, słuszne zadośćuczynienie pokrzywdzonej stronie.

 

Protokół Nr 1
do Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności

 

Artykuł 1
Ochrona własności

Każda osoba fizyczna i prawna ma prawo do poszanowania swego mienia. Nikt nie może być pozbawiony swojej własności, chyba że w interesie publicznym i na warunkach przewidzianych przez ustawę oraz zgodnie z ogólnymi zasadami prawa międzynarodowego.

Powyższe postanowienia nie będą jednak w żaden sposób naruszać prawa państwa do stosowania takich ustaw, jakie uzna za konieczne do uregulowania sposobu korzystania z własności zgodnie z interesem powszechnym lub w celu zabezpieczenia uiszczania podatków bądź innych należności lub kar pieniężnych.